sobota, 8 czerwca 2013

Obłudny człowiek i dzika natura

Myśli do poukładania jest całe mnóstwo, tylko czasu brak by je spisać. Większość ciekawych pomysłów, tematów wpada mi do głowy podczas przechadzek z chocolatą, kiedy my same dwie dla siebie idziemy na przód w towarzystwie zieleni natury myśli się zbierają. Problem polega na tym, iż gotowy poukładany tekst tak jak i najciekawsze stwierdzenia ulatniają się nim dobrnę do cywilizacji... Widać natura dobrze działa na nas, a szara rzeczywistość już nie bardzo. No ale do rzeczy. Obiecałam wcześniej tekst o dziczej tematyce, tylko jak zwykle czas uciekł...

Wielokroć spacerując z chocolatą "po wsi" zastanawiam się nad dzikimi zwierzętami. Myślę często o tym jak bardzo my ludzie wprowadzając się do ich życia robimy im krzywdę. Zapewne zdecydowana część Nas mieszka w takich okolicach gdzie pojawiają się dzikie zwierzęta. Zresztą trudno tego uniknąć kiedy domy wędrują co raz głębiej w tereny naturalne, lasy, łąki , pola - zabierając dom zwierzętom. I tak z jednej strony często ludzie wiedząc o tym, że w okolicy mają dziki, sarny itd próbują je dokarmiać bo przecież są głodne. No i to jest początek dziczych kłopotów. Karmiąc zwierzęta wcale nie czynimy dobra, a wręcz przeciwnie krzywdzimy je. Problem tkwi głównie w "wysypiskach" jedzenia w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Jakby się trochę wysilić i rozejrzeć po okolicy to szybko się okazuje, że w miejscach gdzie żyją dzikie zwierzęta rozstawione są karmiki dla nich gdzie osoby upoważnione uzupełniają "jadłodajnie" by zwierzęta miały co jeść w porach kiedy może pożywienia braknąć. A my chcąc zrobić coś dobrego ściągamy na siebie  i inne zwierzęta kłopoty. Proza życia nie raz pokazała, iż dokarmiacze rozrzucają przede wszystkim jedzenie w pobliżu domów ( żeby się przypadkiem nie zmęczyć chodzeniem), a po drugie rozrzucają jedzenie nieodpowiednie dla dzikiej zwierzyny. W ten sposób sarny i dziki przede wszystkim uczą się podchodzić co raz bliżej zabudowy miejskiej, a po drugie przyzwyczajają się do obecności człowieka. Po czasie przestają się bać ludzi, a to nierzadko ściąga na nie kłopoty. Niemalże co roku pojawia się ten sam problem kiedy dzikie zwierzęta spacerują po osiedlach mieszkaniowych, wchodzą na teren miasta kiedy często finałem takiej sytuacji jest ich śmierć. One nie bojąc się nas przychodzą co nas co raz bliżej szukać jedzenia i tym samym bardzo często są ofiarami wypadków komunikacyjnych zupełnie niepotrzebnie. W całej tej sytuacji przykry jest także fakt, iż kiedy już dzikie rodziny pojawiają się zbyt blisko domów to te same osoby które karmiły je najpierw teraz dzwonią po policję i inne służby i proszą by zwierzynę ustrzelić bo im zagraża. A w istocie to my im zagrażamy swoją obecnością , nie one nam. Zwierzęta leśne nie zamierzają zrobić nam krzywdy dopóki ich nie atakujemy. Jednkaże w obliczu zagrożenia, z pewnością będą się broniły. Często ściągając na siebie kłopoty.
W ubiegłe wakacje na osiedlu którym mieszkam każdego dnia pojawiała się locha z warchlakami wędrując na ogródki działkowe by znaleźć sobie kolację. Pierwszym razem gdy uslyszałam tę historię byłam zdumiona gdyż aby dotarły na osiedle musiały przejść w pobliżu ruchliwej ulicy. Jak widać chęć zdobycia pożywienia była silniejsza niż strach. I tak każdego dnia. Nieraz kończyło się to nazwijmy eskortą policji, która sygnałem usiłowala odstraszyć lochę i zapędzić w pola tak by nikomu krzywdy nie zrobiła. Najbardziej smutne w tej historii jest to, iż ludzie którzy wcześniej rozrzucali jedzenie zaczęli wykrzykiwać że lochę należy odstrzelić bo przecież przychodzi na osiedle. Kiedy parę razy wdałam się w dyskusję tłumacząc, iż one mieszkają tu od dawna jeszcze zanim osiedle powstało one tu były, a to my swoimi ambicjami dążącymi do mieszkania w "lesie" i spokoju doprowadzamy do wypędzania ich z ich własnego mieszkania, wielokrotnie spotkałam się z zarzutami że to jest właśność ludzi i one mają się wynosić ....

Jeszcze jeden problem towarzyszący dokarmianiu jest narażanie na niebezpieczeństwo zwierząt domowych. Myślę, że każdy psiarz doskonale zna już mapę "karmicieli". Spacerując po terenach leśnych czy łąkach z czasem poznajemy miejsca strategiczne gdzie rozrzucane jest jedzenie, a raczej miszmasz bo jedzeniem odżywczym dla zwierząt nazwać tego nie można. Wiele naszych czworonożnych towarzyszy już
odchorowało taki sposób dokarmiania.

Zastanawiając się nad tym dłużej nasuwa mi się tylko jeden wniosek "Człowiek to okrutnie obłudny gatunek, z jednej strony karmi zwierzęta po to by zaraz odebrać im życie bo tak mu w tej chwili pasuje".

5 komentarzy:

  1. ostatnio biszkopt wsunął kości + siatkę.zgadzam się iż w niektórych miejscach jest pełno resztek jedzenia. ;/ odnośnie dzikich zwierząt słyszałam wiele razy gdyż w pobliżu osiedli są dziki.

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozmyślając o sytuacji dzikich zwierząt doszłam do bardzo podobnych wniosków. Ludzie myślą, że cały świat należy do nich, a zwierzęta mają im bezwzględnie służyć. Zero pokory ani szacunku do przyrody. Masz całkowitą rację pisząc, że przecież to dzikie zwierzęta były pierwsze na terenach, które teraz zajęły rozrastające się wsie i miasta. A teraz zostały przepędzone na skrawek dzikiego lasu (o ile nadal takie istnieją), a każda próba ruszenia się stamtąd grozi śmiercią ze strony ludzi. Nienawidzę także stosunku ludzi do wilków, pięknych i bardzo mądrych zwierząt, które uważane są za potwory... Ale jak już kiedyś ktoś zauważył- kiedy z Ziemi zniknie ostatnie zwierzę i zanieczyszczony zostanie ostatni strumyk ludzie odkryją, że pieniędzy nie da się jeść...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się w pełni z Tobą. My ludzie zabierając zwierzętom żyjącym w lasach ich naturalne tereny (ośmieliłabym się na termin domowe środowisko) tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji owego posunięcia. Nie wspomnę o dokarmianiu śmieciami wyrzucanymi na skraje puszcz. Niestety zbyt mało ludzi pojmuje powagę sytuacji. A czas leci...

    OdpowiedzUsuń
  4. okrucieństwo człowieka do zwierząt jest przeogromne. Wkurza mnie to, ze ludzie zaniedbują behawioralnie psy, które potem są zwichrowane. A potem histeria i wyimaginowane pojęcie na temat zwierząt. Wkurza mnie zbiorowa histeria jakoby zwierzęta były jakimiś potworami. Wystarczy wejść na stronę fundacji i poczytać....
    Wczoraj widziałam jak facet szedł z owczarkiem niemieckim który rzucał się na inne psy i szczekał. Wówczas pan dobywał taki długi (chyba) skórzany coś a la bat wykrzykując coś tam przykładał psu raz po raz. Oczywiście to nie pomagało facet musiał psa odciągać.
    Bardzo prawdopodobne, że pies pogryzie właściciela. A o czym ludzie będą mówili? O tym jak złym zwierzęciem i niebezpiecznym jest pies. Własnego właściciela pogryźć. Zwiększyć podatki! Niebezpieczne rasy! Wprowadzić zakaz!
    A jakby zrobić listę właśnie takich właścicieli (jak Pan opisany powyżej) i zakazać im posiadania zwierząt?
    Na to nikt nie wpadnie.
    Zadziwiło mnie, ze nikt nie zareagował, nie zwrócił facetowi uwagi... normalnie wszystko w normie! auta jada, ludzie przechodzą, facet napierdala psa coś wykrzykując raz po raz, ten się rzuca, sprzedawcy pracują, słonko świeci, gorąco!

    pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. ech ludzie, wydaje się nam, że wszystko wiemy najlepiej i wszystko należy do nas....

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice