niedziela, 27 października 2013

Autentyczną radość i równowagę jedynie daje natura.

Naszą -ludzką charakterystyczną cechą jest brak dystansu do czegokolwiek, a zwłaszcza do codzienności tak jak i notoryczne szukanie dziury w całym. Myślę, że nie będzie herezją stwierdzenie iż narzekanie i szukanie negatywnych stron danej sytuacji wychodzi nam po mistrzowsku. Wszyscy zapewne jak jeden mąż z małymi wyjątkami skupiamy się nie na tym co istotne. Wciąż dążymy do ideału, wciąż gonimy za pieniędzmi, karierą, dobrami materialnymi głównie. W tym wszystkim zapominając o tym co mamy najcenniejsze - o naturze. Natura, zwierzęta dla wielu z nas nie ma większego znaczenia bo nie daje nam hymm teoretycznie nic. Zaś pełny portfel przynosi więcej satysfakcji. Niemniej jednak cóż nam z pełnych kont i pięknych domów kiedy tam w środku nas brakuje stabilizacji, równowagi. Wprawdzie każdy sam musi znaleźć swoją drogę do tej równowagi, gdyż każdy ma inny próg samospełnienia i radości. Wydaje mi się jednak, że mamy co raz bardziej smutne społeczeństwo. Brakuje nam odwagi i chęci do tego by cieszyć się z prostych spraw, by zauważyć małe zmiany w otoczeniu. Ciągła pogoń za sukcesem pewno kiedyś dobiega końca, pytanie tylko czy faktycznie sukces ten da nam autentyczną radość? Osobiście myślę, że nie ... Autentyczną radość może dać nam jedynie to co jest naturalne to co płynie z głębi naszego serca i głębi natury. Żadne pieniądze, żadne sukcesy nie dadzą takiego spokoju i równowagi jak chwila odpoczynku w środku lasu, na zielonej trawie z włóczącym się w pobliżu psim towarzyszem. Już dawno temu ktoś powiedział, że "Nie ma na świecie lepszego terapeuty niż szczeniak liżący Cię po twarzy". I to jest najpiękniejsze zdanie jakie od dawna mi przyświeca. Autentyczną radość i równowagę jedynie daje natura. Dopóki tego nie zrozumiemy nie będziemy szczęśliwi.



środa, 23 października 2013

Wystawy Psów Rasowych - Miłość do psa czy do prestiżu?

 
Tradycja wystaw psów sięga już kilkudziesięciu lat, na przestrzeni czasu zebrała sobie grono zwolenników jak i przeciwników. Dla jednych jest to wielkie święto, inni zaś uznają iż to męczenie zwierząt.Są jeszcze tacy pośrodku co nie do końca potrafią opowiedzieć się po żadnej ze stron. Jestem jedną z osób o mieszanych uczuciach, bo z jednej strony od dziecka uwielbiałam uczestniczyć w wystawach z drugiej zaś złości mnie niesprawiedliwość, niekompetencja i pokazówka ....
Osobiście może nie mam wielkiego doświadczenia jeżeli chodzi o obecność na wystawach w porównaniu z osobami które od kilkunastu-kilkudziesięciu lat uczestniczą w tej tradycji i to oni powinni się wypowiadać co się zmieniło i w jakim kierunku idą te zmiany. Niemniej nawet z perspektywy kilku lat nietrudno nie zauważyć zmian i niestety na gorsze. Jestem głęboko przekonana o tym, iż kiedyś było to duże przedsięwzięcie - psie święto połączone z szacunkiem do gatunku jakim jest pies. Wystaw było mniej jak i psów prezentowanych też bywało mniej. Dziś co raz więcej wystaw w roku się odbywa, niektóre oddziały nawet kilka razy w roku organizują spotkania, wystawców mamy więcej oraz prezentowanych psów. Tym samym mam wrażenie, iż teraz przestaje mieć to charakter święta, a przeradza się powoli w niezdrową rywalizację o prestiż. W zamyśle Wystawy Psów Rasowych miały na celu konkurs piękności, który po latach przerodził się w konkurs hodowlany. Wielu hodowców ściga się w ilości zebranych tytułów z konkurencjach finałowych, pucharów, medali, na swoich stronach dumnie prezentują długie listy prestiżowych tytułów każdego ze swoich psów.
Wszystko to spowodowało, iż w społeczeństwie zakorzeniło się silne przekonanie iż wystawy psów przeznaczone są jedynie dla psów hodowlanych, często wydaje się że zwykły miłośnik nie ma tam dla siebie miejsca. W praktyce jest niewielu właścicieli którzy jeżdżą i wystawiają swoje psy dla zabawy, bez ciśnienia na tytuły i bez planów hodowlanych. Co więcej nie trudno wyczuć iż tacy miłośnicy nie są mile widziani z racji tego iż są konkurencją która zabiera szansę na wygraną, a przecież pożytku nie będzie bo pies nie przeznaczony do hodowli.... Zjawisko to jest bardzo smutne, choć bardzo często spotykane. Nierzadko właściciele psów - miłośnicy - "niehodowcy" są niezbyt mile przyjmowani, ignorowani nie tylko przez samych wystawców. Być może obserwacje moje są błędne, ale zostawiam to ocenie innych uczestników wystawy, być może bardziej obiektywnych.  Nie zawaham się wysnuć hipotezy iż dziś wystawy przestały być świętem psów, a stały się pogonią za prestiżem. Trudno mówić o święcie psa kiedy widzi się ludzi trzymających na drugim końcu smyczy psa, który na szyi ma założone kolczatki, dławiki, kiedy to psy są szarpane za nieposłuszeństwo, agresywność, obronę swojego terytorium (namiotu,plecaka, krzesła,właściciela). To obrazek bardzo częsty. Mam bardzo silne przekonanie, że ludzie zapomnieli w całym tym przedsięwzięciu po prostu o psie i jego potrzebach. Częstokroć psy pokazywane na wystawach są nagle wyciągane z kojca czy z domu po za bezpieczną granicę swego ogrodu czy posesji, co w efekcie doprowadza je do silnego stresu, często psy boją się chaosu, tłumu ludzi, hałasu, dotyku obcych ludzi. Nie można ukrywać, iż wystawa jest pełna bodźców mocno stresujących dla psa nieprzyzwyczajonego do takich przedsięwzięć. Dla wprawnego obserwatora nie trudne jest to do zauważenia. Zatrzymując się przy ringach i przyglądając się psom prezentowanym łatwo można zauważyć, które psy były przygotowywane do wystaw, a które bez przygotowania i socjalizacji zostały po prostu zabrane z domu by zgarnąć medale do dalszej konkurencji hodowlanej. W gruncie rzeczy niewiele jest psów, które są odpowiednio przygotowane do wystawy i nie przeżywają silnego lęku czy stresu związanego z ilością bodźców trafiających do nich.  W tym wszystkim ludzie nazbyt często zapominają o prostych potrzebach zwierząt. Przyglądając się prezentacji na ringach od razu widać, którzy hodowcy przykładają się do pracy ze swoimi psami, co więcej widać więź między hodowcą, a psem. To widok nieczęsto spotykany ale od razu można rozpoznać hodowcę, który hoduje zwierzęta bo je kocha,a wystawy to tylko krok kolejny w pracy hodowlanej i życiu z psami. Oczywiście psy hodowlane zwłaszcza reproduktory trzeba pokazywać by wiadomo było o ich istnieniu. Niemniej wystawy nie są najważniejsze w pracy hodowlanej, wciąż ubolewam nad tym iż zbyt mocno skupiamy swoją uwagę na wystawach i tytułach, a zbyt mało na tym co istotne - badaniach, przygotowaniu zwierząt pod względem psycho-fizycznym. Obecnie chętniej rywalizuje się w ilości tytułów oraz udziałach  w prestiżowych wystawach, podczas gdy na konsultacje ze specjalistami - badania genetyczne czy badania przesiewowe już tak chętnie hodowcy nie biorą udziału. Marzę o tym by tak ochoczo zamieszczano informacje o wykonanych badaniach u psów hodowlanych jak o wystawach.  
W tym wszystkim ludzie nazbyt często zapominają o prostych potrzebach zwierząt.
 Psy ozdobne muszą niejednokrotnie spędzać długie godziny stojąc czy leżąc na stolikach i znosić czesanie, pielęgnowanie jedwabistej sierści, zaś rasy brachycefaliczne częstokoroć są narażane na ryzyko udaru przebywając w upalne dni na wystawach .... Jako miłośnik zwierząt kocham wystawy, niemniej często wracam do domu zażenowana spotykanymi widokami - psów w kolczatkach, którym przed wejściem na ring zakłada się prędko ringówkę, psów szarpanych za niepokój za lęk, psów szarpanych za niepowodzenie na ringu, psów wystraszonych dotykiem sędziego. Myślę, że nie tak powinno to wszystko wyglądać. Scenariusz przedstawiony przeze mnie jest dość dołujący, niemniej ja jako miłośnik psów zwracam uwagę głównie na ich dobrostan fizyczny i psychiczny, zatem nie mogę udawać że takie rzeczy się nie zdarzają. Cieszy mnie jednak fakt, iż w całym konkursie hodowlanym co raz częściej pojawiają się takie osoby jak ja, które pokazują że wystawy przeznaczone są dla wszystkich psów rasowych nie tylko hodowlanych, a co najważniejsze pies biorący udział w konkursie może mieć z tego frajdę jeżeli od samego początku przyłożymy się do pracy nad przyzwyczajeniem psa do pewnych sytuacji. Wtedy będziemy czerpać z wystawy zabawę razem z psem, bez lęku,stresu i niepokoju. Wystarczy, że zaczniemy to traktować z dystansem i poczuciem humoru, bez nastawiania się na prestiż. Choć z drugiej strony warto się zastanowić czy miarą prestiżu jest ilość medali i tytułów czy może fajny pies cieszący się życiem, który chętnie współpracuje ze swoim właścicielem i nawiązuje kontakt ? A może istnieje szansa na połączenie jednego i drugiego?



sobota, 12 października 2013

"Jamniki można albo kochać albo nienawidzić, inaczej się nie da"


Jamnik jest dosyć popularną rasą, chociaż czasy jej świetności i uznania w społeczeństwie zdaje się już nieco minęły. Po mimo tego iż po ulicach miast wciąż maszeruje sporo przedstawicieli tej rasy, nie jest aż tak mocno rozpowszechniona jak kiedyś. Być może wpływ na taki obrót sprawy miały powstałe stereotypy o jamnikach , niekoniecznie sławiące tę rasę, a nawet można rzec niektóre wręcz krzywdzące. Jak to z stereotypami bywa , zawierają jedynie ziarnko prawdy, a reszta to ubarwiona historia, swoją drogą nierzadko ukazująca całkowite skrajności. Mianowicie labradory ukazywane są zawsze w samych superlatywach jako idealne psy zaś jamniki znane są z tej gorszej strony. W społeczeństwie mówi się o nich jedynie jako o zadziornych, agresywnych,dominujących, złośliwych psach. A taka postawa jest bardzo krzywdząca dla tej specyficznej rasy. 

Wprawdzie psy tej rasy obdarzone są mocnym, stanowczym charakterem ale w żadnym wypadku nie wolno mówić o nich iż są agresywne czy też złośliwe. Co zabawne ich sposób postrzegania rodziny i reszty świata znacznie się różni. W przeciwieństwie do na przykład retrieverów , jamniki zachowują spory dystans wobec obcych osób. Dla nich rzeczą naturalną jest to iż wobec ludzi których nie znają należy zachować pewną dozę nieufności, w żadnym wypadku nie są wylewne czy też ochocze do zawierania natychmiastowej znajomości z nowo poznaną osobą. Owy dystans zostaje zachowany do momentu aż jamnik zauważy iż "potencjalny wróg" jest akceptowany przez jego właściciela. Gdyż jamnik funkcjonuje wg zasady "przyjaciele mojego pana są moimi przyjaciółmi". Natomiast wobec rodziny zachowują się diametralnie inaczej. Członkowie rodziny ( czytaj jamniczego stada) są dla niego najważniejsi, względem nich jamnik zawsze będzie gotów niemalże skakać z radości przy powitaniach nawet po kilkuminutowej naszej nieobecności, zawsze z chęcią przyczłapie po dawkę piszczot czy zabaw. Jednakże mimo swej ogromnej miłości do całej rodziny, jamnik zawsze wybiera jedną osobę na swego najukochańszego właściciela - przewodnika i to jego polecenia będzie wykonywał z największym posłuszeństwem.

Życiowym celem jamnika jest także pilnowanie i obrona jego rodziny, i tak też można rzec "w małym ciele, wielki duch". Mimo swoich niewielkich rozmiarów z odwagą niczym lwa będzie gotów przywitać donośnym szczekaniem każdego naszego gościa. Równoznaczne z pilnowaniem dla jamnika jest ostrzeganie swego ukochanego właściciela przed niebezpieczeństwem tudzież dzielne okrzyki na każdy odgłos bez względu na to czy jest ledwo dla nas słyszalny czy też sąsiedzi głośniej rozmawiają, bez znaczenia jest także pora dnia. Otóż jamnik gotów jest w każdej chwili dnia i nocy pilnować swego domostwa. Żyjąc z jamnikiem pod jednym dachem musimy być przygotowani na tę czujność i częste szczekanie, które nam może się wydawać zbędne, zaś w oczach naszego czworonoga będzie oznaką bacznego obserwowania środowiska i spełnienie obowiązku pilnowania swego stada. Trzeba przyznać, że szczekliwość jest bardzo silnie zakorzeniona w jamniorach , niejednokrotnie na tyle mocno iż nie da się jej oduczyć. Ta cecha bywa bardzo uciążliwa zwłaszcza kiedy jamnik staje się mieszkańcem mieszkania na osiedlu, gdzie permanentnie  słychać różnorodne odgłosy. Jednakże niewykluczone, że praca nad hamowaniem nadmiernej szczekliwości odkąd tylko maleństwo pojawi się w naszym domu przyniesie pożądany rezultat. Trudno powiedzieć jednoznacznie, gdyż jest to dosyć indywidualne.

Jamnik jest psem bardzo bystrym, doskonałym obserwatorem. Chętnie i szybko się uczą, ale tylko pod warunkiem odpowiednio dobranej metody wychowawczej i motywacji do nauki ... cóż jamnik zawsze zastanowi się kilka razy nim wykona jakieś polecenie czy na pewno "interes" mu się opłaci. Wystarczy raz przekonać go o opłacalności wykonywanych poleceń , na samym etapie nauki, co później zaowocuje wysokim progiem posłuszeństwa. Co jak co , ale posłuszeństwo w wydaniu jamnika jest na prawdę na wysokim poziomie.
Ważnym aspektem wychowania i w ogóle życia z jamnikiem jest świadomość tego iż to przede wszystkim pies myśliwski, a najbardziej ulubionym zajęciem przedstawicieli tej rasy to kopanie głębokich dziur, podążanie za tropem i aportowanie. W związku z powyższym należy się liczyć z tym iż najwięcej czasu na spacerach może naszemu pupilowi zająć wykopywanie dołu na środku parku czy też po zwietrzeniu śladu jakiegoś gryzonia , nasz czworonóg postanowi go czym prędzej dogonić .... bo jego węch jest niezawodny . Dlatego też nie powinno nas dziwić pilnowanie np pozostawionego obiadu na stole kuchennym. Wiecznie głodny jamnik zapewne będzie tak długo koczował pod stołem aż cudowny zapach zniknie z zasięgu jego nosa. Pod względem pilnowania jedzenia czy czegokolwiek na czym im zależy jamniki są niebywale wytrwałe. Kiedy czegoś pragną to szybko się nie zniechęcają. Ich zawziętość pod tym względem jest prawdziwie fascynująca.

Nie da się ukryć iż jamniki są dosyć specyficzną rasą. Wspaniały towarzysz swego pana, uparty w dążeniu do celu, zawsze chętny na długie wyprawy, aktywny , niezwykły indywidualista. Zważając na ich zawiły (aczkolwiek dla miłośników rasy urzekający) charakter trzeba przyznać z całym szacunkiem , że jamnik nie jest psem dla każdego. Pomimo swych małych rozmiarów jest bez wątpienia psem wymagającym, zważywszy na ich pierwotne przeznaczenie i osobowość powinny trafić tylko w ręce osób mających doświadczenie w wychowaniu psów.

W konkluzji przystoi wspomnieć iż życie z jamnikiem na pewno nudne być nie może , bowiem te małe pogodne psinki mają milion pomysłów na sekundę , a ich ryjki wprost promienieją radością życia. Notabene jak to mawiają :
"Jamniki można albo kochać albo nienawidzić, inaczej się nie da" .

Zapewne każda osoba ,której los choć przez moment splótł się z jamnikiem przyzna temu powiedzeniu rację...




Mojej Kochanej Tinusi 


niedziela, 6 października 2013

Dokąd zmierza kynologia?

To pytanie zadaję sobie od dawna choć przychodzą momenty kiedy nie mam sił już o tym myśleć. Kilkanaście lat wstecz kynologia i psy rasowe były "rarytasem" sądzę, że nie skłamię używając takiego sformułowania. Wraz z akcją propagującą Rasowy-Rodowodowy  oraz dyskusjami na forach internetowych zaczęło się to zmieniać. Zmiany nabrały silnego tempa i dziś kupno psa rasowego jest w dużej części powszechne. Oczywiście jeszcze zdarzają się przypadki kupna z pseudohodowli, niemniej jednak miłośnicy psów odrobili doskonale lekcje z uświadamiania głównie na forach internetowych. Dziś już co raz rzadziej można się spotkać z opinią, iż posiadania psa z rodowodem jest oznaką zamożności i wiąże się z koniecznością rozmnażania psa/suki. Jeszcze niespełna 6 lat wstecz kiedy pojawiała się chocolata wielu znajomych dziwiło się na wiadomość, iż jest suką z rodowodem i nie będzie miała szczeniąt. Notorycznie usiłowano nas przekonać, iż marnujemy jej cenne geny i wartościowy rodowód. Na szczęście to się zmienia. Jednakże na ogół jest tak, że coś dzieje się kosztem czegoś. I tym oto sposobem propagując rasowość i kładąc nacisk na kupno psów z hodowli trochę doprowadziliśmy do sytuacji w której masowo zaczęły powstawać nowe hodowle. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że w przeważającej mierze nowe hodowle powstawały tylko po to by wydawać na świat szczenięta z rodowodem, bez zwrócenia uwagi na pracę hodowlaną. Która jest ogromnie istotna dla psa jako gatunku. Na tej drodze właśnie zapomniano o pracy hodowlanej skupiając się na zapotrzebowaniu na szczenięta określonych popularnych ras. Podczas gdy prowadzenie hodowli to coś więcej niż produkowanie szczeniąt brutalnie mówiąc. Hodowla to przede wszystkim miłość do psa jako gatunku, następnie do rasy, a potem ogrom wiedzy począwszy od anatomii,fizjologii,trochę genetyki oraz rzetelna współpraca z lekarzami weterynarii. Bez tego nie ma prawdziwej hodowli, jest jedynie rozmnażalnia. W ten sposób łatwo powstały legalne pseudohodowle, które w dużej mierze przyczyniły się do wydłużenia listy chorób rasowych. Natura najlepiej wie co robi, jednak kiedy człowiek zaczyna się zbytnio w nią mieszać zaczynają się kłopoty. Podczas jednej z ostatnich dyskusji na pytanie "Dokąd zmierza kynologia?"
padła odpowiedź " DO weterynarza". Odpowiedź jest smutna i przytłaczająca ale prawdziwa. Dziś zdecydowana część przedstawicieli ras popularnych co raz częściej odwiedza gabinety lekarskie z powodu rozmaitych problemów począwszy od zmian skórnych, a skończywszy na poważnych wadach genetycznych ( dotyczących problemów kardiologicznych, ortopedycznych, hematoligicznych i wielu innych , długo by o tym mówić). Do takiego obrotu sprawy niestety przyczyniła się także nowa ustawa oraz nowo powstałe stowarzyszenia czy związki rzekomo kynologiczne. W praktyce kiedy spotykamy rodowody z wpisami NN, a przedstawiciele ras odbiegają od wzorca trudno mówić o pracy hodowlanej. Związki zrzeszone w Międzynarodowej Federacji Kynologicznej zaczęły się powoli pochylać nad potrzebami i chorobami rasowymi. Miłośnicy poszczególnych ras występując z różnego rodzaju wnioskami o obowiązkowe badania doprowadzili do tego aby osobniki  rasy najbardziej obciążonej daną jednostką chorobową musiały przechodzić testy diagnostyczne. I chwała im za to. Gdyż choć w małym stopniu udało się doprowadzić do opanowania niektórych problemów. Na przekór producentom psów prawdziwi miłośnicy zaczęli drążyć skąd się biorą
dane problemy i na własną rękę bez przymusu zaczęli diagnozować i wykluczać problemy ( przykładowo hodowcy Labrador Retrieverów mają obowiązek badać psy w kierunku dysplazji biodrowej, jednak oni poszli kawałek dalej i badają także w kierunku dysplazji łokciowej, miopatii labrador retrieverów, zapaści wysiłkowej, postępującego zaniku siatkówki). Ludziom, którym zależy na tym by rasa rozwijała się dalej nie trudno poświęcić trochę czasu na drążenie tematu, śledzeniu rodowodów i historii psów z danych linii by dalej prowadzić swoją pracę hodowlaną rzetelnie. Człowiek znający się na rasie, dla której poświęcił życie doskonale odnajdzie się w zapiskach z rodowodów tym samym wyciągając z nich wnioski. Niestety takich ludzi nie jest wielu, choć hodowli w Polsce mamy całe mnóstwo. Co więcej na forach internetowych w których uczestniczą "hodowcy" często niewiele pisze się o zdrowiu, a raczej nazwijmy zwykli właściciele się udzielają w kwestiach chorób. Z jednej strony naturalną koleją rzeczy są choroby kiedy mamy do czynienia z żywymi organizmami, nie wszystkich chorób da się uniknąć. Jeżeli prowadzimy rzetelną pracę hodowlaną korzystamy z porad zaufanych lekarzy weterynarii i dokładamy wszelkich starań by wykonać istotne badania, a jakiś problem wystąpi to nie możemy mieć do siebie pretensji gdyż wykonaiśmy co w naszej mocy by wydać na świat zdrowe szczenięta. Jednakże na niektóre mutacje genowe nie mamy wpływu i mimo naszych starań coś się może pokrzyżować. Niemniej jednak gdybyśmy byli gotowi na to by o tym rozmawiać, dzielić się informacjami o problemach w danych liniach inni mogliby podobnych błędów uniknąć. Podczas gdy na ogół panuje głucha cisza i dopiero gdzieś w kuluarach udaje się wyciągnąć istotne informacje. W ten sposób rzekomo chroniąc siebie doprowadzamy do destrukcji naszych ukochanych psów. Rzetelność i szczerość to połowa sukcesu.
Swego czasu odrobiliśmy lekcję z propagowania rasowości, teraz postarajmy się odrobić lekcję propagowania zdrowych psów rasowych. Bo z tym u nas co raz gorzej. Zdrowie jest na co raz niższym poziomie, a co za tym idzie średnia wieku psów rasowych znacznie spada. Jeszcze do niedawna miłośnicy dogów narzekali, że żyją jedynie około 10 lat dziś średnia ich życia to 5-7 . TO zjawisko jest okrutnie smutne. Hodując psy powinniśmy dążyć do tego by przede wszystkim nie psuć ich zdrowia, bo o poprawie nie ma co marzyć nawet, a już na pewno nie powinniśmy pozwolić by ich długość życia tak drastycznie spadała.
Część zdjęć pochodzi z Med-Wet

piątek, 4 października 2013

Urodziny!



Wczoraj minął dokładnie rok od powstania Spojrzenia Psa. Wszystkim czytelnikom bardzo dziękuję za obecność i wspólne dyskusje. Życzę i sobie i Wam aby nasza wspólna droga przez psie życie trwała jeszcze długo. 

Zatem Enjoy!