niedziela, 28 lipca 2013

Zaklinacz Lwów, Żyjący z Wilkami czyli ludzie będący przyjaciółmi dzikich

Od jakiegoś czasu wolne chwile spędzam w rytmie Zaklinacza Lwów.  Do jego historii mam taki sam stosunek jak do Shauna Elisa Żyjącego  z  Wilkami. Oprócz tego, że dla mediów robią show to przede wszystkim potrafią stworzyć niezwykłą nić porozumienia z dzikim zwierzęciem. Przyzwyczailiśmy się do obecności zwierząt w naszym społeczeństwie, niemniej jednak wizja spotkania z zupełnie dzikim osobnikiem napawa nas strachem. Co więcej wielu ludzi spotkawszy na ulicy bezpańskiego psa dopada lekki dreszczyk i niepewność, zwłaszcza gdy psiak postanowi do nas podejść.
Cóż przyglądając się takim historiom można wysnuć jeden oczywisty moim zdaniem wniosek - by stworzyć wyjątkową relację ze zwierzęciem człowiek musi się urodzić z "tym czymś". W istocie ludzi takich jest niewielu, choć zdcydowana większość ludzi ma do czynienia z jakimiś zwierzętami. Jednakże obcowanie z psem czy kotem jak mniemam zapewne jest niczym w porównaniu z tworzeniem więzi z lwem, wilkiem czy innym drapieżnikiem. Nieraz zachodzę w głowę jak oni - owi zaklinacze czynili takie postępy i jak im się to udało. Jeżeli zdołamy choć chwilkę poświęcić na zapoznanie się z historią życia tych ludzi odkrywa się przed nami czysta prawda. A mianowicie owi Zaklinacze całe swoje życie spędzili w zgodzie z naturą co później zaowocowało. Jak wielokrotnie podkreślałam zwierzęta nas uwrażliwiają, przy nich musimy wyostrzyć zupełnie inne zmysły niż w obcowaniu z ludźmi. Często Ci, którzy patrzą z zewnątrz na relacje człowiek- zwierzę biorą człowieka biorącego udział w przedsięwzięciu za szaleńca. Co jest koniec końców krzywdzące. Tacy ludzie jak Kevin, Shaun czy Jane sprawiają, że zwykły człowiek w domu w swoim fotelu ma okazję poznać trochę dzikiej natury. Tej nieprzewidywalnej i nieokiełznanej ma okazję trochę podglądnąć.
Program Żyjącego z Wilkami oglądałam z wypiekami na twarzy zachodząc w głowę jak Shaun tego dokonał i ile wyrzeczeń po drodze musiał przejść. Często cena za możliwość "przyjaźni" z dzikimi zwierzętami jest ogromna. Każda z tych historii ma własną ...


niedziela, 21 lipca 2013

Odpoczynek

Ludzie mają to do siebie,iż każdy z nas jest inny i lubi co innego. Wydaje mi się, że jako społeczeństwo jesteśmy strasznymi pesymistami, którzy nie potrafią doceniać tego co mają wokół siebie. Podczas gdy to co nas otacza jest piękne, ale my zapominamy rozejrzeć się dookoła. Zamiast tego patrzymy przed siebie, albo co gorsza wciąż za siebie widząc same złe i przykre sprawy. Nie odkryję żadnej filozofii mówiąc iż życie nie jest bajką, a każdego z nas czekają na zmianę chwile dobre i złe. Nie trzeba żyć długo na tym świecie by to pojąć, niemniej jednak każdy z nas jest wystawiany na inne próby i inne doświadczenia. Problem w tym, że wielu ludzi nie docenia tego co ma, a skupia się na tym czego nie ma, czego pragnie czy czego mu zabrakło. Koniec końców zaczyna wynikać z tego sporo kłopotów. Ale nie o tym, by nie zanudzać.

Zaczynając od tego, że każdy z nas ma inne potrzeby tym samym chcę podkreślić, że do szczęścia często nie potrzeba tego o czym wszyscy marzą. Choć wiele zależy od wrażliwości i oczekiwań danego człowieka. Niemniej myślę sobie, że powinniśmy starać się żyć bardziej spontanicznie ale tym samym w zgodzie z tym co nas otacza. A mamy ku temu okazję, właśnie przebiega sobie powolutku jedna z piękniejszych pór roku. Doskonała do spędzania czasu na łonie natury i pogodzeniu się z otaczającymi żywiołami. Problem w tym, że dziś wielu ludzi zamiast doceniać dobra płynące z ziemi, wybiera betonowo-szklane galerie handlowe spędzając tam całe dnie. Podczas gdy tak nie wiele potrzeba do tego by nabrać sił. Przynajmniej dla mnie.
Nigdzie tak się cudownie nie ładuje baterii jak na łonie natury, w górach,  w lesie, na polanach. Jedni po ciężkim dniu pracy wybierają na odpoczynek kanapę i telewizję, a my wraz z pracującą chocolatą lubimy oddawać się łazikowaniu po okolicy. Na szczęście nasi dobrzy współpsiarze mają taki sam pogląd co skutkuje wolnym czasem ze zwierzętami w zieleni. Okazuje się, że nie wiele potrzeba do tego by znaleźć swój własny kawałek raju i złapać oddech od codzienności. Codzienności, która często przynosi nam wiele bólu i przykrości, jednakże nasza natura łatwo ten ból ukoi jeżeli tylko otworzymy oczy.




Wolny dzień nie musi być nudny i przewidywalny. Trzy godziny spędzone w lesie, pozwoliły by wszystkim lepiej się spało ..... 

sobota, 20 lipca 2013

Pies testem młodej pary

Już od jakiegoś czasu zaczęło się dziać tak, że pies został wprasowany w wizerunek Polskiej rodziny, czy też co gorsza początkującej rodziny. Młodzi ludzie często decydują się na zakup psa by mieć nie tylko towarzysza,ale także by sprawdzić swoje umiejętności w opiece nad żywą istotą. Czytając Marley I Ja można znaleźć na samym początku wątek kiedy to autor opisuje jak to przed podjęciem decyzji o zostaniu rodzicami postanawiają z żoną najpierw kupić psa by sprawdzić czy się będą potrafili dogadać względem wychowania

i wielu ważnych spraw. Przyszła pora na psa bo roślinki już przerobili ... I ten syndrom dociera też do nas. Jakby się rozejrzeć to co raz częściej młode małżeństwa kupują właśnie sobie czworonoga, którym opiekują się jak dzieckiem. Tym samym nierzadko wciąż podkreślając jaki to "synuś" czy "córusia" są najważniejsi w życiu i oni "rodzice" uczynią dla niego wszystko co trzeba. Myślę, że każdy z nas zna przynajmniej jedną parę, która ma swoje czworonożne dziecko i tak też psa traktuje. Jak to zwykle bywa żadna skrajność dobra nie jest i często obustronnie kończy się źle. Osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem rozsądnego kochania zwierząt i traktowania ich tak jak dany gatunek tego wymaga. I tak też pies jest psem, nawet jeżeli jest naszą bratnią duszą to nie wolno nam zapomnieć, że przede wszystkim jest udomowionym potomkiem wilka! Cieszę się kiedy co raz więcej ludzi znajduje zalety w obcowaniu z psami, ale serce mi pęka kiedy odbieramy im ich psią naturę i każemy być ludźmi. Takich sytuacji jest całe mnóstwo. Począwszy od traktowania psa jak człowieka, a skończywszy na zaniechaniu miłości do psa na rzecz wyższych celów.
Jak to zwykle bywa w życiu przychodzą różne zmiany, częstokroć mocno wywracając je do góry nogami. Prędzej lub później w życiu młodych par pojawiają się dzieci tym samym często następuje niemały chaos. Rzecz jasna oczy młodych rodziców skierowane są przede wszystkim na ukochane dziecko i nie byłoby nic dziwnego w tym, że bardziej zwracają uwagę na dziecko aniżeli na psa, gdyby nie fakt że w wielu sytuacjach "przestają" kompletnie kochać psa ... Oj niestety nazbyt często "synusie i córusie" po narodzinach dzieci zupełnie odsuwają od siebie czworonogi tym samym mnożąc powodów swego zachowania. Motywów takiego działania jest całe mnóstwo, które nierzadko ciężko zrozumieć.
Mnie jako człowiekowi w zupełności oddanemu czworonogom ciężko zrozumieć sytuację w której nagle Młoda Para postanawia pozbyć się czworonoga rzekomo pod pozorem stwarzania zagrożenia dla dziecka ... A takich historii jest całe mnóstwo. Przeglądając fora internetowe i ogłoszenia łatwo trafić na tragedie czworonogów do adopcji bo "dziecko ma alergię", "bo pies brudzi","bo pies jest rezerwuarem pasożytów, bakterii i wirusów", "bo pies jest chory i może zarazić dziecko". To tylko część z długiej listy często powtarzanych argumentów. Oczywiście troska rodziców jest zrozumiała, niemniej jednak bywa że Młodzi Ludzie kompletnie zatracają zdrowy rozsądek z rzekomej troski postanawiają pozbyć się problemu począwszy od deklaracji o adopcji, a skończywszy na eutanazji. W rzeczywistości obcowanie dziecka z psem jest najlepszą inwestycją w przyszłość dziecka. Przyszłość zarówno emocjonalną jak i przyszłość związaną ze zdrowiem dziecka. Więcej pożytku z przebywania ze zwierzętami aniżeli z życia w sterylnych warunkach. W prawdzie dziecku nei wiele grozi ze strony psa pod warunkiem, iż dorośli będą czuwać począwszy od higieny, a skończywszy na dbaniu o dziecka i psa relacje.
Psiarze walczą z tym problemem od dawna, ale to jak walka z wiatrakami.
Miłość do zwierząt jest trudnym wyzwaniem dla nas ludzi. Często wymaga od nas wielu poświęceń, nakładów czasu i finansów. Zwierzęta tak jak każda inna żywa istota ma prawo zachorować i prawo żyć. Podczas kiedy my ludzie nie mamy żadnych praw do manipulowania nimi i skazywania ich potem na taki los jak często się zdarza. Nas - miłośników zwierząt takie sytuacje bolą okrutnie. Jednakże by prawdziwie kochać zwierzęta i być dla nich bratnią duszą trzeba się urodzić z tą empatią i uczuciami, nie da się tego nauczyć ani nabyć z wiekiem. Można nauczyć się je lubić i tolerować, ale nie da się wyuczyć być towarzyszem zwierząt.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Zwierzę vs człowiek ...

Każdy z nas jest inny, tak jak i każdy pies jest inny. O tak znów pies bo to pies jest tutaj w roli głównej. Jak mniemam zdecydowana większość czytelników Spojrzenia Psa zalicza się do raczej większego grona fascynatów psiej natur, a co za tym idzie jak sądzę zgodzicie sie z tym co zamierzam tutaj napisać. A mianowicie po raz kolejny chcę powiedzieć, że obcowanie ze zwierzętami, naturą wzbogaca naszą emocjonalną część. Być może wielu będzie zdziwionych tymże stwierdzeniem, niemniej jednak będę się upierać przy tym, iż relacje ze zwierzętami częstokroć przynoszą nam więcej niż relacje z ludźmi. Z pewnością jest to zdecydowanie inny rodzaj emocji, tymczasem niezwykle istotny. Pewno ciężko to będzie zrozumieć tym co namacalnei tego nie przeżyli.
Od jakiegoś czasu śledzę książki różnych zaklinaczy, ot teraz jest moda na historie zaklinaczy różnych gatunków zwierząt. Jednak przyglądając się poczynaniom danego magika trzeba się przyjrzeć czy ma ona głębię i czy coś za sobą niesie. Swego czasu kręg psiarzy obiegł Zaklinacz Psów i rady Cesara Millana, które wielu ludzi zaczęło stosować. Czy przyniosło to coś dobrego ? niech wypowiedzą się Ci co mieli z nimi do czynienia. Nie o tym chcę.
Jednym tchem przeczytałam Żyjącego z Wilkami, a teraz czytam z wypiekami na twarzy Zaklinacza lwów. Wydawać by się mogło, że kolejna komercyjna historia. Otóż można się pomylić. Zarówno Shaun jak i Kevin swoje książki nei opierają o rady jak ujarzmić zwierzę choć doskonale sobie z tym radzą, a raczej za pomocą narzędzi jakimi w tym przypadku są zwierzęta udało się im poukładać drogę w życiu i relacje także międzyludzkie. Często, a raczej na ogół nami ludźmi kierują zasady, konwenanse i ciągłe przemyślenia co wolno, czego nie wolno, czy możemy być naturalni czy musimy się ograniczać. Tak na prawdę dla nas to ciągła ruletka i analityka wręcz. Podczas gdy praca ze zwierzętami bazuje główne na naturalności i obserwacji. Zwierzęta są szczere, dla nich coś jest albo białe albo czarne. Dla nich nie ma półśrodków. Ich zachowanie zawsze odzwierciedla ich stan ducha i nigdy, przenigdy nie udają. To co widzimy zawsze jest naturalne, dzięki czemu obcując ze zwierzętami możemy być pewni iż są prawdziwe w swym działaniu. Ludzie mający okazję pracować ze zwierzętami po wielu latach rozumieją je bez słów, wystarczy jedno spojrzenie i wiedzą co dalej się wydarzy. Mowa ciała zwierząt jest całkowiicie skorelowana z ich emocjami. TO co czują to okazują, dzięki czemu jeżeli poświęcimy trochę czasu na poznanie ich zachowania potrafimy je zrozumieć. A jak jest z nami? Ludzie często nie tylko tłumią swoje emocje, ale bywa i tak ze są zmuszani do okiełznania tego co czują i myślą na prawdę. Co w istocie sprawia, że życie wśród ludzi  zmusza nas do ciągłej czujności, analizy zachowań i samoograniczania siebie.
Zwierzęta uczą nas naturalności i prawdy, dzięki czemu praca z nimi pozwala nam lepiej odkryć siebie i nauczyć się życia.


niedziela, 7 lipca 2013

Pierwsza pomoc zwierzętom

Wczoraj wiele kanałów informacyjnych obiegła wiadomość o bohaterskim czynie Strażaka w Stanach Zjednoczonych. Otóż Ów funkcjonariusz wyprowadziwszy domowników dokonał jeszcze analizy pomieszczeń by upewnić się czy wszyscy zostali ocaleni. Podczas tych oględzin znalazł na podłodze nieprzytomne kociątko. Nie wiele zastanawiając się wziął je na ręce i wyniósł z budynku. Podczas gdy pozostali Strażacy zajmowali się ludźmi, on odszedł na bok i zajął się zwierzęciem. Mimo tego, iż zwierzę nie wykazywało oznak życia podjął próbę jego ratowania. Akcja reanimacyjna prowizoryczna trwała 15 minut. Dlaczego prowizoryczna? Otóż jak przyznał nie wiedział co ma uczynić i działał intuicyjnie. Rozpoczął od polania kociątka wodą, przez masaż klatki piersiowej po podaż tlenu. I tym oto sposobem udało mu się uratować kocie życie, choć przyznaje że koledzy zerkali na niego ze zdziwieniem. Zarówno w naszym prawie, jak i w każdym innym nie ma wzmianki o obowiązku ratowania zwierząt tak też funkcjonariusze pracujący w służbie ratowania ludzkiego życia nie mają obowiązku znać podstaw reanimacji zwierząt. Na szczęście świadomość społeczna zaczyna się zmieniać i dzięki temu zaczynamy zauważać , iż to kwestia istotna. Zapewne wiele czasu jeszcze upłynie nim Służby Ratownicze na poważnie zajmą się opanowaniem sztuki pierwszej pomocy zwierzętom, jednakże co raz więcej właścicieli głównie psiarzy zaczyna zwracać na ten problem uwagę. W ostatnim czasie co raz częściej organizuje się psie spotkania, wielkie zloty rasowe  oraz różnego rodzaju eventy, a co za tym idzie pojawiła się potrzeba umiejętności działania w kryzysowej sytuacji. Podczas psich spotkań może się wydarzyć wiele sytuacji zagrażających życiu i tak zapewne wielu z nas czytając fora internetowe natknęło się na mrożące historie tragicznych wypadków i rozpacz z bezsilności.   Zdarzają się wypadki, którym w żaden sposób zapobiec nie potrafimy ani ich przewidzieć. Tak też dobrze jest być przygotowanym na ewentualność działania. Wychodząc na przeciw potrzebom psiarzy lekarze weterynarii oraz szkoleniowcy,behawioryści zaczęli organizować kursy pierwszej pomocy dla zwierząt. Jest w nich wiele wspólnych elementów z pomocą ludziom, ale są też różnice wynikające z fizjologii zwierząt. Warto jest szukać informacji i brać udział w takich kursach gdyż nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć i kiedy będziemy zmuszeni do działania....

Zapraszam do zajrzenia na krótki instruktaż ...
Pierwsza pomoc u naszych pupili( Fantom psi prezentuje)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Beskidzka Wystawa Psów Rasowych

Za nami kolejna wystawowa niedziela. Choć przedsięwzięcie jakim jest konkurs psich piękności ma wiele przeciwników ja jakoś z sentymentem biorę w nich udział. I to nie dla sukcesów czy medali bo do tego nam daleko .... Niemniej jednak mimo wszystko kojarzą mi się z dzieciństwem i wielkim przeżyciem jako"bagażowy" .... Dorastając wtapiałam się w ten świat i tak kupując psa z rodowodem wiedziałam, że będziemy brać w nich udział o ile suczka będzie to znosiła bez problemu. Ku mojej radości chocolata czuje się na wystawie jak ryba w wodzie to też korzystamy :) Nie ważna jest dla nas cała ta otoczka i medale czy puchary. Kocham w wystawach możliwość przyjrzenia się różnym rasom, których na ogół na ulicach nie widać. Kocham możliwość spędzenia czasu ze znajomymi, których widujemy tylko właśnie na wystawach i kocham po prostu bycie w towarzystwie tak wielu psów. Natomiast nie znoszę niegodnego traktowania psów, bicia ich i agresywnego traktowania z powodu braku wygranej ....

Swoją drogą wystawy to doskonały moment na przyjrzenie się hodowlom, hodowcom i psom. W ciągu dnia doskonale widać, które psy są wychowywane w dobrej atmosferze, a które żyją w klatkach i nie wiele mają kontaktu z człowiekiem .... Można swoje opinie wypracować na przyszłość by wybrać sobie psa...