wtorek, 26 lutego 2013

Pies siedzi i patrzy



Pies siedzi i patrzy, 
gdy chwile rozlewają się po codzienności morzach. 
Pies siedzi i patrzy na gorycz wczorajszego wspomnienia, 
pies chętnie wysłucha płynącego łez strumienia, 
pies siedzi i trwa przy boku Twym zmartwionym, 
chętnie wysłucha jak cisza głucha w Twym sercu stuka. 
Pies choć to tylko zwierz bez zastanowienia , 
przekroczy bramy smutków 
bez wyrzutów wesprze drogę z życia prozy 
ku krainie szczęścia i wolności. 
Wolności prawdziwej bez ludzkiej zawiści, 
wolności prawdziwej w naturze rozkwitłej. 
Wolność tą dać Ci może pies który zechce wskazać Ci 
prawdziwy życia sens.





poniedziałek, 25 lutego 2013

Proza życia okraszona bezmyślnością

Codzienność nazwijmy  to zwykłych psów, zwykłych ludzi bywa dość trudna. Gdyż zwykli ludzie posiadający zwykłe psy nie skupiają się na ich osobowości, a jedynie na ich posłuszeństwie mimo iż wcześniej nie uczono ich podstawowych zasad. Tak że bywa iż ta codzienność okupiona jest smutnym widokiem przybitego psa karanego za bycie psem ....

Zwyczajny dzień, centrum miasta, swobodnie idziemy z chocolatą podczas gdy naszym oczom ukazuje się starszy Pan ze smyczą w ręku, a na jej końcu niewielkich rozmiarów śliczny kundelek. Starszy Pan dyskutuje z dziewczynką towarzyszącą mu, pies kręci się na długość smyczy angażując się w swoje sprawy. Zbliżamy się ku niemu, powtarzam chocolacie dobrze znane "równaj - patrz" co oznacza iż sucza idzie równo ze mną wlepiając we mnie wzrok, jesteśmy co raz bliżej , kundelek energicznie ciągnie swego Pana w stronę chocolaty. I tu następuje krach! Starszy Pan podnosi alarm, zwija smycz w geście uderzenia psa, pies przypada do ziemi kuląc się ile sił ... Widząc sytuację reaguję, wznoszę głośniejszy alarm. Ludzie wokół przyglądają się dyskusji. Zwróciwszy starszemu Panu uwagę, spotkały mnie niestety przykre obelgi. Wszystko dzieje się niezwykle prędko, nie wdaję się w dalszą dyskusję gdyż sensu najmniejszego to nie ma, starszy Pan idzie w swoją stronę, ja w swoją. Tym razem się udało, pies uratowany przed bolesnym ciosem smyczą. Ten jeden raz go ominęło, a ileż to razy jeszcze zostanie ukarany ze bycie psem?

Sytuacja była porażająco przykra. Biedny psiak jedyne co chciał zrobić to przywitać się i obwąchać chocolatę. Ot zwykłe psie zachowanie spotkało się z naganą. A czemuż to? Chyba wciąż wielu z nas ludzi zapomina o tym, że pies także ma osobowość, a prawo do relacji z pobratymcami, ma prawo do myślenia, czucia. Jednakże my ludzie mamy tendencje do karania za własną niewiedzę, jednakże te niewiedza nas nie usprawiedliwia. O ile w przypadku Starszego Pana jestem w stanie gdzieś tam głęboko jakoś to wytłumaczyć o tyle nie jestem w stanie logicznie wytlumaczyć bezmyślnych błędów młodych właścicieli czworonogów. Częstokroć z własnego lenistwa, niewiedzy, próby użycia półśrodków doprowadzamy do psiego cierpienia. Zbyt często zamiast zastanowić się nad wychowaniem czworonoga, planem działania i naprawienia błędów idziemy na skróty korzystając z popularnych awersyjnych metod. Lubimy używać siły, dostarczać bólu. Zamiast poświęcić czas na pracę z psem i naukę zakładamy czworonogom kolczatki, dławiki, szarpiemy, bijemy, przygniatamy do ziemi. Jakoby w ten sposób pies miał zacząć darzyć nas szacunkiem i niby bardziej słuchać .... tyle że jak ten mechanizm ma działać? Pies potrzebuje do życia przewodnika, który da mu szanse na pracę i spełnienie swoich potrzeb, podczas gdy duszenie psa na kolczatce czy leżenie na nim nijak się ma do wizji opanowanego, spokojnego i zrównoważonego przewodnika, który ma pomysł na psie życie.
Tajemnica psa idealnego wcale nie jest taką wielką tajemnicą dla ludzi o czystym sercu pełnych spokoju i cierpliwości.

niedziela, 24 lutego 2013

Czekolady wierny smak ...




Cieniem moim jest mój pies
tam gdzie jestem ja
jest i mój wierny czekolady smak.
Nie ważne czy to dzień czy sen
czekoladowy cień zawsze blisko jest.
Ręka w łapę razem trwamy, spacerowym krokiem
czy też leniwym rozespanym okiem
jesteśmy razem
ja i mój czekolady wierny smak .


niedziela, 17 lutego 2013

Ważna socjalizacja

Zaczyna się już u hodowcy i ciągnie się przez kilka pierwszych miesięcy. Jest to proces niezwykle ważny zarówno  dla psiej przyszłości jak i naszej .... Socjalizacja ma wpływ między innymi na to jaki nasz pies będzie i czy będziemy mogli z nim robić to co sobie zaplanowaliśmy. Na szczęście w dużej mierze mamy na nią wpływ pod warunkiem iż bierzemy pod swój dach malucha kilku - kilkunastotygodniowego szczeniaka. Sytuacje, zdarzenia, wyzwania stawiane przed maluchem w przeciągu pierwszych kilku tygodniu swojego życia przyczyniają się do stworzenia nazwijmy "mapy" znanych obrazów, które są traktowane przez psa później jako naturalne zjawiska nie powodujące u niego stresu, niepokoju, strachu. Jednakże cały proces ciągnie się od narodzin, a moment kiedy szczenięta otwierają oczy, uszy, zaczynają się przemieszczać jest kluczowy. To co poznają w tym okresie w przyszłości nie będzie dla nich problematyczne. Dlatego też obecnie wiele mówi się o tym jak ważną rolę pełni hodowca w kwestii socjalizacji. Do niedawna nie zdawaliśmy sobie sprawy jak ważny jest to proces. Jednakże w dobie XXI kiedy psy są przede wszystkim naszymi towarzyszami w życiu codziennym, kiedy jeździmy z nimi na wystawy, kiedy uprawiamy psie sporty i najważniejsze - kiedy to psy mieszkają głównie w centrach miast szeroko pojęta socjalizacja to podstawa ukształtowania psa zrównoważonego psychicznie i otwartego na społeczeństwo. 
Jeżeli zależy nam na tym by pies robił z nami wszystko i towarzyszył nam w życiu codziennym w mieście powinniśmy raczej myśleć o kupnie szczenięcia w wieku około 2-3 miesięcy. Gdyż w tym okresie jesteśmy w stanie nadrobić luki socjalizacyjne, co w wieku późniejszym jest niemożliwe. Oczywiście regularna praca i poświęcony czas przynoszą pozytywne rezultaty, jednakże braków socjalizacyjnych w pełni nigdy nie nadrobimy. Zawsze pozostają "dziury" które będą dla nas problematyczne.

Z życia codziennego mam dwa przykłady zupełnie skrajne .... Czekolada zabrana od mamy w wieku 8 tygodni, ukształtowana przeze mnie według moich potrzeb. Dziś jest psem, który robi ze mną wszystko - dzielnie przemierza centrum miasta, pracuje ze mną, jeździ na wystawy, odwiedza znajomych, jeździ środkami komunikacji miejskiej, kocha ludzi, inne zwierzęta, cieszy się życiem. Podczas gdy czarne podopalane maleństwo trafiło do nas jako pięciomiesięczna dziewczynka z hodowli mieszczącej się pod miastem, praktycznie w okolicy lasów i pól, gdzie znane były jej spokój, cisza, psy z hodowli i domownicy. Przyjechała do miasta gdzie nastąpiła tragedia. Wiele miesięcy pracy poświęciliśmy na to by suczka mogła swobodnie wyjść na spacer z innymi psami, przeszła przez osiedle bez podkulonego ogona. Niemalże półtorej roku minęło do czasu żeby sunia mogła biegać na spacerze luzem bez smyczy. Podczas gdy najszczęśliwsz ajest kiedy spędzamy wolny czas na polach czy też w lesie .... 

Mam w domu dwie zupełne skrajności, życie z czekoladą jest proste i pełne wrażeń podczas gdy maleństwo jest raczej domatorem ....

sobota, 16 lutego 2013

Naturalne porozumienie ze zwierzętami

"[...] Można więc rzec, że jestem kimś w rodzaju zoologicznego samouka, któremu zwierzęta z z pewnością nie są obce.Potrafię się z nimi dogadać. W ich obecności czuję się lepiej, niż w towarzystwie większości znanych mi ludzi. Zwierzęta i ja podzielamy ten sam punkt widzenia, o którym większość ludzi zapomniała : koniec końców w życiu chodzi o przetrwanie. Kiedy to zrozumiemy, zyskanie zaufania zwierzęcia, które na wolności mogłoby Cię zjeść, staje się trwałym i bezcennym doświadczeniem[...]" 
Saul "Slash" Hudson 

„Jeśli będziesz rozmawiał ze zwierzętami, one też będą do Ciebie mówić i poznacie się wzajemnie. Jeśli nie będziesz z nimi rozmawiał, nie poznacie się. To czego nie znasz, będzie napawało Cię strachem. Zaś to czego się boisz, zniszczysz”.
Wódz Dan George

Myślę, że każdemu z nas zdarzają się refleksyjne dni. Czasem zastanawiam się nad czymś co nazywamy więzią ze zwierzętami. Pośród psiarzy wiele mówi się o tym, iż na drodze wychowania szczenięcia powinniśmy stworzyć więź. Brzmi szumnie i wielu początkujących właścicieli mocno przywiązuje do tego wagę by takową nić porozumienia wywiązać. Jednakże mam wrażenie, że niezwykle często mylimy pojęcia i wielu ludzi nie do końca rozumie na czym owa więź polega. Czytając często poradniki dla amatorów czy też fora internetowe można znaleźć całą listę obowiązków i rad jak pomóc tworzeniu więzi. Podczas gdy wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie wywołujemy tak ogromny szum wokół tej sytuacji. Co więcej spory nacisk kładzie się na powstawanie kursów, szeroko pojętych wykładów czy studiów głoszących zasady porozumiewania się ze zwierzętami. Podczas gdy w moim odczuciu z wrażliwością i zrozumieniem zwierząt się rodzimy albo nie. Oczywiście można się wyuczyć schematów postępowań i teoretycznie sobie radzić, jednakże bez wewnętrznego spokoju, ciepła i opanowania i tak nie będziemy w stanie dobrze radzić sobie z czworonogami. W istocie są ludzie którzy doskonale potrafią okiełznać każde zwierzę czy też dany gatunek zwierzęcia, szeroko mówi się o zaklinaczach psów, kotów,koni, kur itd... Często Owi zaklinacze są podziwiani przez społeczeństwo, które usiłuje brać z nich przykład. Jednakże nie każdemu to wychodzi mimo czytania książek napisanych przez specjalistów i stosowania się do ich zasad. Sęk w tym iż nie każdy posiada naturalny system porozumiewania się ze zwierzętami. Jeżeli się zastanowić głębiej i rozejrzeć wokół siebie zapewne znajdziemy mnóstwo przykładów gdzie właściciele mimo starań posiadają nieposłuszne psy, lekarze weterynarii nie potrafią nawiązać kontaktu z pacjentem, behawiorystów czy szkoleniowców nie do końca radzących sobie z psem czy kotem. Podczas gdy od czasu do czasu pojawiają się wiadomości o cudownych ludziach zaklinających zwierzęta i rozumiejący je bez słów. No właśnie jak to działa? 
Sądzę, iż cała tajemnica tkwi w tym, że niektórzy ludzie rodzą się z naturalną wrażliwością wobec zwierząt, a zrozumienie ich zachowania przychodzi bez trudu, naturalnie i swobodnie. Ludzie, którzy nie potrzebują wyższych studiów, certyfikatów czy szkoleń do tego by potrafić porozumieć się z psem, kotem czy koniem. Po prostu naturalnie z nim rozmawiają w ich języku. Choć uważam, że spora zasługa w tym że tacy ludzie traktują te zwierzęta jak należy czyli dostrzegają psa w psie, kota w kocie, konia w koniu, a węża w wężu. By cieszyć się obecnością i fajną relacją z psem nie potrzebne mu są ładne akcesoria, drogie smycze, sukienki czy zabawki. Psu do szczęścia potrzebny jest mądry człowiek, który pozwoli mu być psem i rozwijać swoje naturalne instynkty. Będzie przy nim blisko, będzie z nim rozmawiał, będzie mu wskazywał drogę tym samym nie narzucając nachalnie swoich pomysłów czy też nie będzie występował w roli podajnika do jedzenia. Zbyt często czytam i widzę jak radzi się nowym właścicielom by kształtowali więź z psem za pomocą jedzenia. TO nie tędy droga. 

Kształtowanie więzi z psem jest naturalnym procesem w życiu z nim, tego nie da się zaplanować ani wypracować. Z tą umiejętnością się rodzimy, a wtedy nie są nam potrzebne dodatkowe akcesoria które mają nam zapewnić szacunek zwierzęcia. 

niedziela, 10 lutego 2013

Modna brachycefalia ....


Na przestrzeni lat hodowli psów rasowych nie da się uniknąć zmian, ewolucji. Dziś wizerunek znacznej części ras uległ zmianie, niektóre diametralnie się zmieniły inne niewiele. Niestety odkąd człowiek zaczął mieszać w genetyce na własne potrzeby usiłując wydobyć piękno (bynajmniej w jego mniemaniu) zaczęły się pojawiać kłopoty. A mianowicie obecnie mam wrażenie, że dążymy głównie do tego by rasy były idealne eksterierowo podczas gdy ich zdrowie jakoś nam umyka między palcami. Zapewne wielu dochodząc do tego zdania uzna iż trochę przesadzam. Czy aby na pewno?Zastanówmy się nad kilkoma elementami dosyć istotnymi : jak się zmienił wygląd? do czego doprowadziła zmiana wyglądu? jak się zmienia średnia życia psów rasowych? I tu jakby zacznają się schody. Obserwując psy na wystawach trudno nie dostrzec i docenić psich piękności. Piękne, przygotowane, wyszkolone tak by się elegancko prezentowały. Brylują na ringach, z medalami, pucharami. Oczywiście nie byłoby w tym nic złego gdybyśmy gdzieś po drodze do tej dumy nie zapomnieli o zdrowiu, charakterze i przeznaczeniu danych ras. Kiedyś psy rasowe nie były przeznaczone dla każdego i dosyć trudno było dostać psa z rodowodem. Dziś jest to powszechne, ba wręcz propagujemy świadome kupno psa z udokumentowanym pochodzeniem. To dobrze, jednakże ja chciałabym zwrócić na kwestię bardzo ważną. Doskonale, że propagujemy nabywanie szczeniąt z rodowodem, ale zacznijmy jeszcze propagować świadome hodowanie. Gdyż dziś hodowanie nie zawsze wiąże się z rozsądkiem, wiedzą, doświadczeniem i miłością. Rzadko idzie to w parze, a właśnie w ten sposób nasze kochane psy rasowe dziś cieszą się opinią słabych, wątłych i chorowitych stworzeń. I to niestety w dużej mierze jest prawdą.

Wiele ras dziś jest obarczonych problemami, w zasadzie każda modna rasa dziś cierpi na zdrowiu. Lista chorób rasowych się wydłuża, lista ras predysponowanych także. Nie sposób je wszystkie przytoczyć tuaj, gdyż na ten temat są dość obszerne opracowania w literaturze weterynaryjnej.
Psy brachiocefaliczne są jedną z najbardziej obciążonych chorobami grupą ras. Buldogi angielskie, buldogi francuskie, shih tzu, pekińczyki, mopsy, boston terriety, boksery, dogi de bordoux to tylko początek listy psów narażonych na wystąpienie syndromu BAS.
W praktyce wygląda to tak. Pies nie jest w stanie swobodnie oddychać, sami zobaczcie!(Przerost podniebienia miękkiego u psów )
a powinno być tak: ( taki efekt uzyskuje się po zabiegu chirurgicznym, który w wypadku wielu psów jest niezbędny by mogły żyć)


Wszystkie te rasy są obarczone ryzykiem wystąpienia syndromu brachiocefalicznego BAS, który jest zespołem anomalii anatomicznych prowadzących do szeregu zmian w organizmie zwierzęcia. Typowe objawy chorobowe są powszechnie uznawane za standard i według wielu hodowców jak i miłośników tych ras są wpisane w specyfikę rasy. Po części to prawda bo syndrom jest wpisany w rasę, ale nie znaczy to że pies ma chorować. Głośno i otwarcie należy mówić o tym iż takie objawy jak chrapanie, świsty, charczenie, krztuszenie się, wymioty po aktywności fizycznej, niechęć do ruchu, zmienny apetyt nie są naturalną częścią życia tych psów. To są objawy patologiczne i należy ten syndrom leczyć. Bez wyleczenia przyczyny choroby czyli zbyt długiego podniebienia miękkiego oraz zbyt wąskich skrzydełek nosowych możemy się liczyć z licznymi utrapieniami i częstymi wizytami u lekarza weterynarii, a w efekcie następstw niedotlenienia i ciągłej duszności możemy się liczyć z chorobami serca, układu oddechowego i krótkiego życia. Psy po zabiegu chirurgicznym mogą się cieszyć komfortowym życiem i korzystać z niego jak każdy inny pies.

Na wystawach psów rasowych w okresie letnim nie trudno zauważyć jak dużym wysiłkiem dla tych ras jest wysoka temperatura. Wiele z tych psów nieustannie się dusi, krztusi, ziaje. Zmaga się z ciągłym niedotlenieniem, podczas gdy ich właściciele często beztrosko ucinają sobie pogawędki w pełni słońca. Niestety wiele razy byłam świadkiem takich sytuacji, wiele razy zwracałam uwagę by udać się do cienia, pozwolić psu na dostęp do wody, schłodzić go i przede wszystkim skonsultować się z lekarzem. Niestety w znacznej przewadze spotkałam sie z negatywną reakcją i tłumaczeniem, że nic się nie da zrobić bo one tak mają! Co za bzdura! Na jednej z wystaw buldożek zaczął się dusić kiedy właścicielka z upale prowadziła go przez stadion, kilka osób z widzów zwróciło uwagę na niego pytając hodowczynię co się dzieje i czy jej nie pomóc. Na co odrzekła, że to nic takiego bo on tak ma .... Strasznie to przykre jest. Właśnie przez takie sytuacje i propagowanie nienaturalnego wyglądu psa rasowego doprowadzamy do destrukcji kynologii. Dziś kynologia w wielu wypadkach nie wiele ma wspólnego z dobrem psów, nie trudno zauważyć i się nei zgodzić z tym, że dziś hodowanie to powielanie cech wyglądu, przymykanie oko na zdrowie i całkowite zapomnienie o tym kim na prawdę jest pies i jakie było jego przeznaczenie. Dziś ma błyszczeć, wyglądać pięknie i stać niczym posąg.

Czy taki na prawdę powinien być canis lupus familiaris?

sobota, 2 lutego 2013

Przez żołądek do serca ... psiego

Z miłości do swoich czworonogów chętnie raczymy je różnego rodzaju rarytasami. Karmienie to wręcz ulubiona czynności znacznej większości właścicieli psów. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby ta czynność była wykonywana z rozsądkiem. Podczas gdy w dużej mierze ludzie swoich psów usiłując sprawić przyjemność pupilowi niestety wyrządzają nieumyślną krzywdę. Począwszy od błędów żywieniowych, a skończywszy na tragicznym przekarmianiu. Niestety na drodze ewolucji wiele psów dziś wykazuje skłonności do niekontrolowanej żarłoczności. Wiele ras jest predysponowanych do tego typu zachowań i niestety te same rasy przodują na liście ras obarczonych ryzykiem otyłości. Jednakże otyłość z powietrza się nie bierze. Na ogół wynika to z karygodnych błędów, choć są wyjątki spowodowane czynnikami chorobowymi.
Lubimy dogadzać swoim zwierzętom i w zasadzie jest to miłe, niemniej warto byłoby skupić się na tym by dogadzanie nie kończyło się tragedią chorób będących powikłaniem otyłości. Szukać daleko nie trzeba, bo w naszym otoczeniu jest mnóstwo psów z nadwagą, która wśród zwierząt domowych jest ogromnym problemem. A w tym wszystkim najsmutniejszy jest fakt, że paradoksalnie to my - ludzie chcąc ich zadowolenia doprowadzamy do cierpienia. Nie można powiedzieć by pies otyły był szczęśliwy i komfortowo mógł korzystać ze swego psiego życia. Co gorsza właściciele później zrzucają winę na psa "bo jest domatorem i nie lubi spacerów" . Co jest oczywiście nie prawdą. Pies potrzebuje ruchu, jednakże trudno mówić o aktywności fizycznej kiedy ma często sporo zbędnych kilogramów i kiepską kondycję. I tak kółko się zamyka, my przekarmiamy, pies je bez końca, leży na kanapie, a my narzekamy że mamy leniwego psa. Podczas wizyty w gabinecie lekarskim oburzamy się słysząc reprymendy od lekarza weterynarii. Zupełnie słuszne, dla nas nasz czworonóg zawsze będzie idealny potrzeba nam opinii obiektywnej i pomocy! Często nie zdajemy sobie sprawy z wagi problemu póki ktoś nam go nie wytknie.

Najczęściej problem zaczyna się już kiedy szczenię trafia do domu. Wielu nowo upieczonym właścicielom wydaje się, że jedyną drogą do zdobycia szacunku i "miłości" malucha jest jedzenie. I tym oto sposobem zyskujemy uwagę czworonoga poprzez przekupstwo. Ciągle karmimy, ciągle nagradzamy, a pies nas wcale bardziej nie szanuje, wręcz traktuje nas jak "podajnik" do jedzenia. A to z zaufaniem,szacunkiem i więzią emocjonalną nie wiele ma wspólnego. Pies potrzebuje zrównoważonej relacji. Jeżeli zależy nam na stworzeniu prawdziwej więzi z psem to przede wszystkim musimy mu pozwolić na bycie PSEM! A co to znaczy? w Praktyce bycie psem oznacza pracę dla człowieka i zapracowanie na nagrodę. Nagrodę, która nie zawsze musi być workiem smakołyków. Oczywiście najłatwiej zacząć od czegoś smacznego, ale nagroda to nie tylko jedzenie to pogłaskanie, zabawa, ciepły głos, ulubiona zabawka, spacer. Pies pracuje dla różnego rodzaju korzyści, nie tylko dla jedzenia. Powinniśmy pamiętać o tym ucząc szczenię i pokazywać różnego rodzaju nagrody. Gwarantuję, że relacja oparta tylko na karmieniu zdrowa nie jest i na pewno nie da nam satysfakcji stworzenia fajnej więzi z psem. To jeden problem. A drugi jest trochę bardziej skomplikowany, którego geneza tkwi w niewiedzy. Tak, wielu właścicieli ma niewielkie pojęcie o żywieniu psów i tutaj powstaje najwięcej błędów. Przede wszystkim często traktujemy psy jak "domowe śmietniki" którym dajemy wszystko to co my jemy lub to co zostaje po naszych posiłkach. I tu się zaczyna. Przede wszystkim psom nie wolno podawać produktów spożywczych wypełnionych przyprawami i konserwantami bo to prosta droga do problemów zdrowotnych( niewydolność nerek, wątroby), a ponadto ciągle coś podając ze stołu nie panujemy nad tym ile nasz pies w ciągu dnia zjada tak na prawdę. Druga sprawa kompletnie nie zwracamy uwagi na normy żywieniowe i "tabelki". Dajemy ile się nam nałoży ( na ogół więcej niż mniej, żeby przypadkiem pies nie był głodny). Ponadto posiłki są zupełnie nie zbilansowane. Z chęcią dajemy karmy niskiej jakości oparte na soi i produktach pochodzenia zwierzęcego max 4% w składzie, lub gotujemy kaszę, makaron i jakieś "ścinki" z wędlin bo tanio w mięsnym wychodzi. I tak koło się zamyka, problem napędza. Popełniane błędy żywieniowe to temat rzeka i ciężko je razem zmieścić, myślę że temat pociągniemy dalej z tym, że wiedzę usystematyzujemy żeby było łatwiej ogarnąć.

Powiem jeszcze tylko, że im bardziej dołożymy się do żywienia tym mniej dołożymy do leczenia! Lepiej wydać na jedzenie, niż na leczenie. Więcej korzyści dla wszystkich. Jednak decyzja należy do każdego właściciela z osobna ....