sobota, 16 lutego 2013

Naturalne porozumienie ze zwierzętami

"[...] Można więc rzec, że jestem kimś w rodzaju zoologicznego samouka, któremu zwierzęta z z pewnością nie są obce.Potrafię się z nimi dogadać. W ich obecności czuję się lepiej, niż w towarzystwie większości znanych mi ludzi. Zwierzęta i ja podzielamy ten sam punkt widzenia, o którym większość ludzi zapomniała : koniec końców w życiu chodzi o przetrwanie. Kiedy to zrozumiemy, zyskanie zaufania zwierzęcia, które na wolności mogłoby Cię zjeść, staje się trwałym i bezcennym doświadczeniem[...]" 
Saul "Slash" Hudson 

„Jeśli będziesz rozmawiał ze zwierzętami, one też będą do Ciebie mówić i poznacie się wzajemnie. Jeśli nie będziesz z nimi rozmawiał, nie poznacie się. To czego nie znasz, będzie napawało Cię strachem. Zaś to czego się boisz, zniszczysz”.
Wódz Dan George

Myślę, że każdemu z nas zdarzają się refleksyjne dni. Czasem zastanawiam się nad czymś co nazywamy więzią ze zwierzętami. Pośród psiarzy wiele mówi się o tym, iż na drodze wychowania szczenięcia powinniśmy stworzyć więź. Brzmi szumnie i wielu początkujących właścicieli mocno przywiązuje do tego wagę by takową nić porozumienia wywiązać. Jednakże mam wrażenie, że niezwykle często mylimy pojęcia i wielu ludzi nie do końca rozumie na czym owa więź polega. Czytając często poradniki dla amatorów czy też fora internetowe można znaleźć całą listę obowiązków i rad jak pomóc tworzeniu więzi. Podczas gdy wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie wywołujemy tak ogromny szum wokół tej sytuacji. Co więcej spory nacisk kładzie się na powstawanie kursów, szeroko pojętych wykładów czy studiów głoszących zasady porozumiewania się ze zwierzętami. Podczas gdy w moim odczuciu z wrażliwością i zrozumieniem zwierząt się rodzimy albo nie. Oczywiście można się wyuczyć schematów postępowań i teoretycznie sobie radzić, jednakże bez wewnętrznego spokoju, ciepła i opanowania i tak nie będziemy w stanie dobrze radzić sobie z czworonogami. W istocie są ludzie którzy doskonale potrafią okiełznać każde zwierzę czy też dany gatunek zwierzęcia, szeroko mówi się o zaklinaczach psów, kotów,koni, kur itd... Często Owi zaklinacze są podziwiani przez społeczeństwo, które usiłuje brać z nich przykład. Jednakże nie każdemu to wychodzi mimo czytania książek napisanych przez specjalistów i stosowania się do ich zasad. Sęk w tym iż nie każdy posiada naturalny system porozumiewania się ze zwierzętami. Jeżeli się zastanowić głębiej i rozejrzeć wokół siebie zapewne znajdziemy mnóstwo przykładów gdzie właściciele mimo starań posiadają nieposłuszne psy, lekarze weterynarii nie potrafią nawiązać kontaktu z pacjentem, behawiorystów czy szkoleniowców nie do końca radzących sobie z psem czy kotem. Podczas gdy od czasu do czasu pojawiają się wiadomości o cudownych ludziach zaklinających zwierzęta i rozumiejący je bez słów. No właśnie jak to działa? 
Sądzę, iż cała tajemnica tkwi w tym, że niektórzy ludzie rodzą się z naturalną wrażliwością wobec zwierząt, a zrozumienie ich zachowania przychodzi bez trudu, naturalnie i swobodnie. Ludzie, którzy nie potrzebują wyższych studiów, certyfikatów czy szkoleń do tego by potrafić porozumieć się z psem, kotem czy koniem. Po prostu naturalnie z nim rozmawiają w ich języku. Choć uważam, że spora zasługa w tym że tacy ludzie traktują te zwierzęta jak należy czyli dostrzegają psa w psie, kota w kocie, konia w koniu, a węża w wężu. By cieszyć się obecnością i fajną relacją z psem nie potrzebne mu są ładne akcesoria, drogie smycze, sukienki czy zabawki. Psu do szczęścia potrzebny jest mądry człowiek, który pozwoli mu być psem i rozwijać swoje naturalne instynkty. Będzie przy nim blisko, będzie z nim rozmawiał, będzie mu wskazywał drogę tym samym nie narzucając nachalnie swoich pomysłów czy też nie będzie występował w roli podajnika do jedzenia. Zbyt często czytam i widzę jak radzi się nowym właścicielom by kształtowali więź z psem za pomocą jedzenia. TO nie tędy droga. 

Kształtowanie więzi z psem jest naturalnym procesem w życiu z nim, tego nie da się zaplanować ani wypracować. Z tą umiejętnością się rodzimy, a wtedy nie są nam potrzebne dodatkowe akcesoria które mają nam zapewnić szacunek zwierzęcia. 

4 komentarze:

  1. "Psu do szczęścia potrzebny jest mądry człowiek, który pozwoli mu być psem i rozwijać swoje naturalne instynkty" - no właśnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę wrażliwość trzeba jednak w sobie odkryć. Jestem pewna, że osoby pokroju Austina Stevensa nie zakładały z góry "jestem/będę zaklinaczem węży", bo tak dumnie brzmi to w ustach obserwatorów. Mimo wszystko ten konkretny stosunek do zwierząt narodził się z pasji, kontaktu ze zwierzętami, a tym samym nabierania doświadczenia poprzez próby i błędy oraz umiejętnego rozdzielania informacji, jakie ono dostarczyło. I wydaje mi się, że właśnie słowo "pasja" jest tu kluczowe. W niej cierpliwość, skupienie i naturalna chęć poznawania innych stworzeń. I faktycznie, w Twojej refleksji niewątpliwie tkwi jakieś sedno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to nie kwestia odkrycia bo ktoś kto ma predyspozycje od początku lgnie do zwierząt i rozwija tę wrażliwość. Fajnym przykładem jest Shaun Ellis, który w swej książce pisze o spaniu w stodole ze zwierzętami i nocnych obserwacjach stada lisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że ma się predyspozycje, nie oznacza konieczności ukierunkowania się wobec nich. Ludzie dokonują różnych wyborów, czasem z pozoru zupełnie absurdalnych.

      Usuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice