sobota, 2 lutego 2013

Przez żołądek do serca ... psiego

Z miłości do swoich czworonogów chętnie raczymy je różnego rodzaju rarytasami. Karmienie to wręcz ulubiona czynności znacznej większości właścicieli psów. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby ta czynność była wykonywana z rozsądkiem. Podczas gdy w dużej mierze ludzie swoich psów usiłując sprawić przyjemność pupilowi niestety wyrządzają nieumyślną krzywdę. Począwszy od błędów żywieniowych, a skończywszy na tragicznym przekarmianiu. Niestety na drodze ewolucji wiele psów dziś wykazuje skłonności do niekontrolowanej żarłoczności. Wiele ras jest predysponowanych do tego typu zachowań i niestety te same rasy przodują na liście ras obarczonych ryzykiem otyłości. Jednakże otyłość z powietrza się nie bierze. Na ogół wynika to z karygodnych błędów, choć są wyjątki spowodowane czynnikami chorobowymi.
Lubimy dogadzać swoim zwierzętom i w zasadzie jest to miłe, niemniej warto byłoby skupić się na tym by dogadzanie nie kończyło się tragedią chorób będących powikłaniem otyłości. Szukać daleko nie trzeba, bo w naszym otoczeniu jest mnóstwo psów z nadwagą, która wśród zwierząt domowych jest ogromnym problemem. A w tym wszystkim najsmutniejszy jest fakt, że paradoksalnie to my - ludzie chcąc ich zadowolenia doprowadzamy do cierpienia. Nie można powiedzieć by pies otyły był szczęśliwy i komfortowo mógł korzystać ze swego psiego życia. Co gorsza właściciele później zrzucają winę na psa "bo jest domatorem i nie lubi spacerów" . Co jest oczywiście nie prawdą. Pies potrzebuje ruchu, jednakże trudno mówić o aktywności fizycznej kiedy ma często sporo zbędnych kilogramów i kiepską kondycję. I tak kółko się zamyka, my przekarmiamy, pies je bez końca, leży na kanapie, a my narzekamy że mamy leniwego psa. Podczas wizyty w gabinecie lekarskim oburzamy się słysząc reprymendy od lekarza weterynarii. Zupełnie słuszne, dla nas nasz czworonóg zawsze będzie idealny potrzeba nam opinii obiektywnej i pomocy! Często nie zdajemy sobie sprawy z wagi problemu póki ktoś nam go nie wytknie.

Najczęściej problem zaczyna się już kiedy szczenię trafia do domu. Wielu nowo upieczonym właścicielom wydaje się, że jedyną drogą do zdobycia szacunku i "miłości" malucha jest jedzenie. I tym oto sposobem zyskujemy uwagę czworonoga poprzez przekupstwo. Ciągle karmimy, ciągle nagradzamy, a pies nas wcale bardziej nie szanuje, wręcz traktuje nas jak "podajnik" do jedzenia. A to z zaufaniem,szacunkiem i więzią emocjonalną nie wiele ma wspólnego. Pies potrzebuje zrównoważonej relacji. Jeżeli zależy nam na stworzeniu prawdziwej więzi z psem to przede wszystkim musimy mu pozwolić na bycie PSEM! A co to znaczy? w Praktyce bycie psem oznacza pracę dla człowieka i zapracowanie na nagrodę. Nagrodę, która nie zawsze musi być workiem smakołyków. Oczywiście najłatwiej zacząć od czegoś smacznego, ale nagroda to nie tylko jedzenie to pogłaskanie, zabawa, ciepły głos, ulubiona zabawka, spacer. Pies pracuje dla różnego rodzaju korzyści, nie tylko dla jedzenia. Powinniśmy pamiętać o tym ucząc szczenię i pokazywać różnego rodzaju nagrody. Gwarantuję, że relacja oparta tylko na karmieniu zdrowa nie jest i na pewno nie da nam satysfakcji stworzenia fajnej więzi z psem. To jeden problem. A drugi jest trochę bardziej skomplikowany, którego geneza tkwi w niewiedzy. Tak, wielu właścicieli ma niewielkie pojęcie o żywieniu psów i tutaj powstaje najwięcej błędów. Przede wszystkim często traktujemy psy jak "domowe śmietniki" którym dajemy wszystko to co my jemy lub to co zostaje po naszych posiłkach. I tu się zaczyna. Przede wszystkim psom nie wolno podawać produktów spożywczych wypełnionych przyprawami i konserwantami bo to prosta droga do problemów zdrowotnych( niewydolność nerek, wątroby), a ponadto ciągle coś podając ze stołu nie panujemy nad tym ile nasz pies w ciągu dnia zjada tak na prawdę. Druga sprawa kompletnie nie zwracamy uwagi na normy żywieniowe i "tabelki". Dajemy ile się nam nałoży ( na ogół więcej niż mniej, żeby przypadkiem pies nie był głodny). Ponadto posiłki są zupełnie nie zbilansowane. Z chęcią dajemy karmy niskiej jakości oparte na soi i produktach pochodzenia zwierzęcego max 4% w składzie, lub gotujemy kaszę, makaron i jakieś "ścinki" z wędlin bo tanio w mięsnym wychodzi. I tak koło się zamyka, problem napędza. Popełniane błędy żywieniowe to temat rzeka i ciężko je razem zmieścić, myślę że temat pociągniemy dalej z tym, że wiedzę usystematyzujemy żeby było łatwiej ogarnąć.

Powiem jeszcze tylko, że im bardziej dołożymy się do żywienia tym mniej dołożymy do leczenia! Lepiej wydać na jedzenie, niż na leczenie. Więcej korzyści dla wszystkich. Jednak decyzja należy do każdego właściciela z osobna ....

6 komentarzy:

  1. Wiem coś o tym...moja Sara,jak to się mówi - nie ma dna w żołądku. Dlatego utrzymanie u niej prawidłowej diety to bardzo trudna sprawa,bowiem trzeba jej pilnować na każdym korku,a raczej tego co zje.Ostatnio nawet zjadła suchy chleb,który znalazła ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja doskonale zdaje sobie sprawe z wagi problemu i trudnosci zycia z psem majacym niepohamowany apetyt niemniej wciaz od nas zalezy jaki bedzie stan jego zdrowia. Jest wiele sposobow by pomoc psu z takim problemem.

    OdpowiedzUsuń
  3. żywienie to temat rzeka, niestety zwłaszcza w kontekście miłości przekazywanej przez jedzenie i dokarmianie...

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu no to jak tak po sąsiedzku mieszkamy to może jakiś spacerek hę? np. po parku Bródnowskim :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba myśleć nad tym, co dajemy psu i ile.. Oczywiście, pies nie pracuje tylko dla jedzenia. Powinien przede wszystkim widzieć, ze robi do dla nas, nie dla smakołyków...
    Dobrze, że poruszasz ten temat, jest ważny i niestety zaniedbywany.

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz rozumię dlaczego Anka nawet w tłusty czwartek nie dała mi pączka z czekoladą chociaż sama zjadła dwa. Już nie jest mi przykro. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice