piątek, 27 września 2013

Lekarz weterynarii i właściciel zwierzęcia czy mają wspólny cel?

Wydawać by się mogło, iż związek - relacja właściciel czworonoga - lekarz weterynarii powinna być jak najbardziej pozytywna. W końcu jakby nie patrzeć to zarówno jednej jak i drugiej stronie zależy przede wszystkim na dobru zwierząt. Tak jak się zmienia społeczeństwo, tak i zmienia się stosunek ludzi do zwierząt ( choć czasem mam wrażenie że nieco za bardzo się zmienia). Od pewnego czasu nie trudno zauważyć tendencję do powstawania co raz to większej grupy fundacji, stowarzyszeń, organizacji ratujących zwierzęta - każde. Myślę, że zdecydowana większość gatunków zwierząt domowych ma odpowiednik swojej fundacji dbającej o dobro ukochanych zwierząt. W tym wszystkim najrozsądniejszym wyjściem jest połączenie systematycznej pracy fundacji z wiedzą lekarską by usprawnić działania w obronie zwierząt. Przynajmniej teoretycznie patrząc wydaje się, że tak to powinno działać. Podczas gdy im dłużej przyglądam się poczynaniom wielu miłośników zwierząt ( począwszy od właścicieli, poprzez hodowców, a skończywszy na działaczach fundacji) często wydaje mi się, że nie jest to dla nich tak oczywiste. Wystarczy przejrzeć fora internetowe i nietrudno natknąć się na działy "weterynaria","zdrowie" itd. Każde forum poświęcone zwierzętom posiada takie miejsce i co dziwne na ogół jest mocno oblegane przez znawców tematu. Pozornie nie ma nic dziwnego w tym, iż właściciele w trosce o swoje czworonogi kontaktują się z opiekunami zwierząt z podobnym problemem. Jednakże tylko pozornie jest to nieszkodliwe, gdyż im dalej idziemy w las tym więcej pułapek. A mianowicie w wielu takich miejscach dyskusje nie toczą się na poziomie opowiedzenia swojej historii i własnych sugestii, a co gorsza często poruszane są tematy słuszności działań lekarza, słuszności podawania leków, wykonanych badań. A to dopiero początek. Obserwując szamaństwo internetowe szybko można znaleźć rozpaczliwe posty właścicieli zwierząt, które są w ciężkim stanie kiedy to  proszą o rady forumowiczów! Niezwykle zadziwiające jest to zjawisko. Mnie jako przede wszystkim miłośnikowi zwierząt zawsze było trudno zrozumieć dlaczego ktoś marnuje czas na pisanie postu i oczekiwania odpowiedzi kiedy jego zwierzę cierpi, zamiast chwycić za telefon wykręcić numer do zaufanego lekarza weterynarii i podjąć działanie. Często mam wrażenie , brakuje zdrowego rozsądku w opiece zwłaszcza zdrowotnej. Wszystko jest w porządku gdy forumowicze od razu sugerują wizytę u lekarza, problem zaczyna się gdy forumowicze zaczynają sugerować stosowanie leków i działania. Rozumiem, że w błahych problemach można doraźnie pomóc, ale kiedy czytam że szczeniątko kilkutygodniowe czy kilkunastotygodniowe ma biegunkę i wymiotuje, to na co czekamy?
Zarówno miłośnicy czworonogów jak i lekarze weterynarii mają jeden wspólny cel - dobro i ochrona zdrowia i życia czworonożnych przyjaciół. Miłośnicy - właściciele otaczają opieką i miłością, zaś personel medyczny oferuje nie tylko dobre serce ale i wiedzę medyczną, dzięki której może uratować zdrowie i nierzadko życie naszego towarzysza. Zawsze wydawało mi się to logiczną całością układanki, gdyż każdy element powinien do siebie pasować i się uzupełniać. Niemniej dziś obserwuję przykry trend - w dużej mierze stara się unikać opieki lekarsko-weterynaryjnej na rzecz tego o czym mówi się w internecie. Problem tylko tkwi w tym, iż lekarz weterynarii który prowadzi naszego psa/kota/ czy inne zwierzę bierze odpowiedzialność za swoje poczynania( zabiegi lekarsko-weterynaryjne, podawane leki, płyny,ordynowane badania), podczas gdy żaden z forumowiczów czy członków fundacji nie weźmie odpowiedzialności za rady podane w internecie. Ktoś kiedyś nie na darmo wymyślił Akademię Medyczną. Z pewnością personel medyczny oferuje większe możliwości pomocy i działania, aniżeli fora internetowe. W końcu lekarze kończą studia po to by nieść pomoc naszym czworonożnym braciom. Choć mam wrażenie, że wciąż spora część ludzi traktuje zawód lekarza trochę z przymrużeniem oka, a co gorsza często czyta się o wyłudzaniu pieniędzy jak to ładnie brzmi' za trzaśnięcie drzwiami" bądź " milion zbędnych badań". Niestety do niedawna nie istniała możliwość porządnych ubezpieczeń dla zwierząt, ani nie ma weterynaryjnego odpowiednika funduszu zdrowia. Jednakże to się zaczyna zmieniać. Ruszają firmy ubezpieczeniowe dla zwierząt dzięki czemu opieka lekarsko-weterynaryjna będzie przychylniejsza być może dla naszego budżetu. Warto się z pewnością tym zainteresować.

A Waszym zdaniem lekarze weterynarii i właściciele dobrze ze sobą współpracują? czy lepiej polegać na tym co można wyczytać w internecie/na forach?

czwartek, 26 września 2013

co zrobić by labrador był posłuszny? Kiedy dorasta labrador?

Często wielu początkujących właścicieli retrieverów zadaje te same pytania : 
-

Kiedy dorasta labrador?
- co zrobić by labrador był posłuszny?
-czy one kiedyś zmądrzeją?
- oraz ich różne modyfikacje

Permanentnie ubolewam nad tym, iż labradory stały się zabawkami rodzinnymi, a ludzie zapomnieli iż to pies pracujący. Co w efekcie doprowadza do tych wszystkich problemów wychowawczych i stwierdzeń iż to pies 'niewychowywalny' co jest kompletnie niezgodne z prawdą. W istocie jest to pies bardzo inteligentny z ogromną potrzebą działania i pracy. Jeżeli zdajemy sobie z tego sprawę, życie z labradorem trudne nie jest.Sęk w tym, iż spora część przyszłych właścicieli wybierając psa nie kieruje się rozsądkiem, a jedynie wyglądem psa co nie jest dobrą wskazówką. W codzienności mam okazję często spotykać się z właścicielami labradorów, gdyż to jedna z liczniejszych populacji psich pacjentów ( choć zdecydowanie tuż za nimi są goldeny, owczarki i spora część małych piesków towarzyszących). Nie raz i nie dwa zdesperowani właściciele podczas wizyt proszą o pomoc jak ujarzmić wulkan energii drzemiący w stosunkowo niewielkim ciele labrador retrievera. Co więcej po wielokroć oczekują od nas magicznego sposobu na naprawę charakteru, podczas gdy recepta jest prosta, lecz czasochłonna. Co sprawia, że właściciele niechętnie z niej korzystają. Wprawdzie nieistotne czy to labrador, golden,owczarek niemiecki beligijski czy australijski, gdyż problem nie tkwi w zupełności w rasie. To tylko zalążek problemu, zdecydowana część dużych psów była wykorzystywana do jakiejś pracy, rasy różnią się jedynie przeznaczeniem, ale duża część ma podobny zapał do pracy. Podczas gdy nasze domowe psy nie mają przed sobą stawianych wyzwań, a ich życie często wiąże się z identycznym rytuałem. Oczywiście rytuały w życiu każdego psa są szalenie ważne, co nie znaczy że mamy się ich trzymać kurczowo nic w psim życiu nie zmieniając. Zdaję sobie sprawę, że dla początkującego właścicieli starcie z chodzącym chaosem i pracusiem jest mocno frustrujące. Sęk w tym, iż często ludzie wybierają sobie jako pierwszego psa właśnie labrador retrievera ze względu na ich łagodne usposobienie i rzekome posłuszeństwo. Oczywiście posłuszeństwa ujmować im nie można bo potrafią być w tym perfekcjonistami, niemniej jednak pierw musimy to posluszeństwo wypracować - pokazać psu co jest dla nas ważne i przez nas pożądane. Z przykrością muszę stwierdzić, że w dużej mierze wizerunek retrieverów z filmów wprowadził nasze społeczeństwo w błąd, sprowadzając na tę rasę wiele problemów. Szczęśliwie ich populacje zaczynają się zmniejszać, ale o tym innym razem.
Z tego miejsca pragnę pocieszyć początkujących właścicieli - labrador retriever owszem jest chodzącym wulkanem energii jednakże dodatkowo łatwym do okiełznania. Wystarczy odrobina naszego zaangażowania i planu działania. Domyślam sie, że na początku życia z labradorem kiedy opiekun po raz pierwszy spotyka takie szaleństwo w oczach może poczuć się przerażony i wystraszony. Niemniej nie można się w takiej chwili poddać bo życie z psem to wiele wspólnych lat. Średnia życia dużych ras to kilkanaście lat, więc doskonale byłoby gdyby wspólne życie z psem było komfortowe i pełne miłych chwil. Jednak samo się to nie poukłada, wymaga od nas poświęcenia.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że pierwsze dwa lata były dla nas dość uciążliwe powiązane z ciągłym działaniem- uczeniem, pracą, spacerami długimi, poznawaniem nowych sytuacji. A dziś czekolada jest najcudowniejszym psem pod słońcem z którym mogę robić wszystko - spędzić cały dzień na kanapie lub cały dzień na spacerowaniu po górach. Wspólna praca czy spacer po centrum miasta nie są nam straszne, a ludzie podziwiają posłusznego psa który teoretycznie powinien roznosić wszystko co spotka na swej drodze. Tak jak i wiele innych przedstawicieli tej rasy, co nie jest winą ich samych, a raczej ich ludzi którzy nie docenili skarbu który posiadają.


sobota, 21 września 2013

Mały pies- wielki charakter.

Nazbyt często zapominamy o tym, iż w małym psim ciele częstokroć drzemie wielki duch, a jeszcze silniejszy temperament. Co za tym idzie przywilej posiadania małego pieska ma się nijak do faktu iż to mały słodki piesek. Nie zamierzam umniejszać zalet małych psów, jednakże zależy mi na tym by zwracać większą uwagę na to co istotne. Pies zawsze będzie psem, niezależnie od swego wyglądu, wielkości i masy ciała. Przez lata psiej ewolucji powstała ogromna różnorodność psich ras, choć wszystkie wciąż należą do gatunku pies. Z racji wielkości rasy miniaturowe cieszą się dużą sympatią w miastach, gdyż pod wieloma względami opiekunom wydaje się że jest łatwiej. Mały pies mały problem. Choć w rzeczywistości tak to nie działa. Idąc tym tokiem myślenia, nagminnie przedstawiciele ras miniaturowych cechuje niesubordynacja, nad reaktywność na bodźce, często agresja smyczowa, strachliwość, brak kontaktu z przewodnikiem. A wszystko za sprawą przekonania, iż małe pieski są jak maskotki którym do szczęścia potrzeba jedynie noszenia na rękach czy w torebkach. Nierzadko kupując małego psa opiekunowie nie zdają sobie sprawy z obowiązków idących równocześnie z wychowaniem psów. W dużej mierze wiele czworonogów "miniaturowych" niestety jest niewychowana i rozhistryzowana. Nazbyt często brakuje im dyscypliny i konsekwencji w porównaniu z ich ogromnym temperamentem i dominującym charakterem. Niewielu przyszłych opiekunów zdaje sobie sprawę z historii i przeznaczenia wielu ras. Podczas gdy duża część małych piesków była w dawnych czasach przeznaczona do ciężkiej pracy takiej jak przykładowo polowania. Nie na próżno mówi się, że jamnik mały ciałem a wielki duchem. Mimo niewielkich rozmiarów charakter ma godny molosa. Często wychowanie psów takich jak jamniki, małe terriery czy sznaucery do łatwych zadań nie należy, a spójrzmy ile przedstawicieli tych ras przemierza nasze ulice i tym samym ile z nich może służyć za przykład posłuszeństwa. Sprawa jest dosyć trudna do rozwiązania, gdyż na ogół właściciele takich psiaków nie bardzo chcą wziąć sprawy w swoje ręce i uznać reformy.
Biorąc pod uwagę kupno dużego psa wielu ludzi zastanawia się jak się zabrać za szkolenie, planują zapisanie na szkolenia profesjonalne, szukają pomocy , pytają . A wszystko spowodowane jest przyszłą masą ciała psa. Przeciętny człowiek będzie miał problem z utrzymaniem psa już 30-sto kilogramowego pasa który zaczyna ciągnąć bądź rzuca się na inne psy. Nawet w sytuacji gdy właściciel nie przewidział takiego scenariusza to przy pierwszej sytuacji podbramkowej najczęściej podejmuje decyzję o naprawieniu błędów. Przecież nikt sobie nie pozwoli na to by pies robił mu krzywdę bądź innym zwierzętom. W najgorszym wypadku przestają chodzić na publiczne spacery...Podczas gdy często taka sama sytuacja przy maluchu kończy się rozwiązaniem sprawy biorąc psa na ręce. I tak powstaje prosta spirala, bo pies na rękach czuje się jeszcze pewniej zatem następnym razem reakcja na pewno będzie silniejsza. Właściciel traci autorytet, co gorsza z czasem frustracje narastają, a pies kompletnie przestaje sobie pozwalać na jakiekolwiek działania. Ci którzy widzieli rasy miniaturowe w akcji u fryzjerów czy lekarzy weterynarii wiedzą co mam na myśli ...
Zapewne po raz kolejny podchodzę zbyt utopijnie do sprawy, gdyż wciąż marzę o tym by pies był traktowany jak pies, a człowiek był odpowiedzialny i pozwolił mu na bycie psem. Choć mam wrażenie, że powoli staramy się wykorzenić psa z psa . A może się mylę?

czwartek, 19 września 2013

W sidłach instynktu

Zawsze za psem stoi jego człowiek, a psie czyny są odzwierciedleniem naszego stanu umysłu i zachowania. Odważne stwierdzenie, wiem. Niemniej jednak ilekroć by się nad tym zastanawiać niezależnie z której strony na to patrząc ta teza się sprawdza. Choć w pierwszej chwili ciężko może być się z tym zgodzić. Zastanówmy się chwilę.

Psy w mieście mają ciężki kawałek chleba, niestety. Na wsi życie dla nich było proste, miały pilnować swoich gospodarstw, zaganiać zwierzęta, pilnować by wilki nie atakowały bydła czy owiec. Do tego były szkolone i za to były nagradzane - solidną miską, najczęściej nie wypełnioną mięsem ani najwyśmienitszymi karmami super premium. Żyły i były szczęśliwe. Miały pracę, miały zajęcie, miały nagrodę, miały odpoczynek. Oprócz tego naturę, zieleń, przestrzeć ( choć czasem uwierał je łańcuch). Dziś niestety uwiera je wciąż łańcuch choć zupełnie inny aniżeli kiedyś. Obecnie zmieniliśmy stalowe łańcuchy, na wielkomiejskie zasady. Psy z pracujących potrzebnych istot zamieniły się w kanapowe zabawki, dodatki wypsażenia wnętrz. Co gorsza często po drugiej stronie smyczy nie stoi odpowiedzialny człowiek, dla którego pies były częścią świata. Myślę, że nie trzeba się daleko rozglądać by znaleźć milion przykładów takowego zachowania. Pewnie nie wielu jest takich sfiksowanych psiarzy, którzy zauważą nawet nadrobniejsze odchylenia od komfortu bytu zwierzęcia.
Wieczorny spacer przyprawił mnie o wypieki na twarzy, niestety w negatywnym znaczeniu tego sformułowania. Spokojnie spacerując z psicami nagle przed oczami pojawia się biegnąca str
zała w postaci malutkiego kundelka na oko około 2 -3 kilogramowego rzecz jasna starującego do moich dziewczyn. Cóż mały kundelek w obliczu labradora ( po traumie z bójką z AST) i zajadłym jamnikiem niestety brzmi mało optymistycznie. W tym wszystkim jest jeszcze ulica ruchliwa oraz gromadka kilkuletnich dzieci. Nie wiele zastanawiając się pytam dzieci czyj to pies i co on tu robi. Na co ochoczo odpowiada mi dziewczynka iż pies jest jej, ale ona go nei złapie bo on ją ugryzie, a tak w ogóle to on zawsze tak biega po ulicy i nic się nie dzieje...  Myślę, że każdy odpowiedzialny człowiek raczej zirytowałby się takową sytuacją. Niemniej ja także, prośba o zawołanie rodziców niestety nie została spełniona, mama dziewczynki zawołała psa po czym zamknęła bramę razem z psem, sobą i dziewczynką. Cóż trudno było mi pojąć zainstniałą sytuację.
Dawniej po za miastem mogły mieć miejsce sytuacje gdy pies biegał samopas na wsi bo jedynym jego zagrożeniem był koń czy rowerzysta, a dziś pies w starciu z samochodem czy innym psem ma raczej nikłe szanse. Niemniej do dziś dnia wciąż wielu ludziom trudno jest pojąć tę sztukę tajemną. Psy biegają samopas, samochody jeżdżą, a lekarze weterynarii nieraz stają na rzęsach by uratować skutki wypadu na "dziewczynki" .... mimo uratowania życia, one się nie uczą że robić tego nei wolno, kolejnym razem znów pójdą w długą kiedy instynkt nakaże. Dopóki my tego nie zrozumiemy, one wciąż będą stawały w obliczu niebezpieczeństwa swojego instynktu.

wtorek, 17 września 2013

Dogowisko Jesienne

Obserwując Spojrzenie Psa nie trudno zauważyć, iż razem z czekoladą bierzemy udział w Dogowisku. Dla niewtajemniczonych przypomnę, iż Dogowisko to cyklicznie organizowane spotkanie pozytywnych psiarzy w Bielsku Białej. Niegdyś były to spacery typowo Dogowe, spotykały się głównie Dogi Niemieckie z czasem wieść o spacerach się rozniosła co za sobą przyniosło przybycie także innych psów. I tym oto sposobem dziś na Dogowisku pojawia się około dwudziestu paru psów plus ich opiekunowie. Dla uczestników spacerów nie ma znaczenia rasa i wielkość psa. Po raz kolejny pozytywni psiarze pokazali, że psy doskonale mogą ze sobą spacerować i współgrać niezależnie od wieku, wielkości, rasy grunt by po drugiej stronie smyczy był człowiek, który panuje nad sytuacją. Oczywiście podczas spotkanai takiej ilości psów nie można uniknąć zgrzytów, niemniej jednak wszystkie psy biorące udział w spacerze są przede wszystkim dobrze zsocjalizowane, a co za tym idzie obyte w towarzystwie. Tak jak ludzie ze sobą rozmawiają i dyskutują tak i podczas psich spotkań dyskusje pojawiać się będą, jednakże odpowiednie reakcje ludzi i panowanie nad czworonogami sprawia, iż udaje się uniknąć bolesnych konfliktów. 
Tym razem Dogowisko nieco się różniło, gdyż oprócz wspólnego spaceru udało się zorganizować mały piknik i pogadankę na temat kryzysowych sytuacji oraz udzielenia pierwszej pomocy zwierzętom. Niezmiernie cieszy nas fakt iż Nasze spacery są co raz popularniejsze, a przekrój rasowy jest dosyć spory tym razem w spacerze brały udział najliczniej przybyłe dogi niemieckie, labrador retrievery, pudle, owczarki niemieckie, buldożek francuski, dalmatyńczyki, cane corso, cudowne kundelki! Mam nadzieję, że w tym roku jeszcze uda się nam spotkać w takim składzie, albo i większym!






niedziela, 1 września 2013

Kultura jedzenia

Kultura jedzenia jest trudna. Zważywszy na stan wiedzy naszego społeczeństwa na sposób odżywiania się nie trudno określić iż idzie nam marnie. Mądre nawyki żywieniowe stanowią kłopot dla większości ludzi. Choć każdego dnia każdy z nas musi ułożyć jakoś swoje menu  i swojej rodziny wcale nie znaczy, że jesteśmy w tym dobrzy. Obserwując niektóre nawyki żywieniowe w naszym społeczeństwie jestem głęboko przekonana, że wiedzę mamy kiepską, a i chęci brak. Żyjemy trochę w przeświadczeniu, że jak coś jest zdrowe to jest drogie, a jak drogie to nas nie stać. Nic bardziej mylnego. Zdrowe odżywianie to klucz do naszego zdrowia, zatem dokładając do żywienia obniżamy koszty leczenia. To prosta analogia. Spory problem tkwi w tym iż skoro ludzie nie potrafią poradzić sobie z wprowadzeniem w życie dobrych nawyków żywieniowych, a zatem podnieść kulturę jedzenie to trudno wymagać od właścicieli zwierząt prawidłowego ich odżywiania. Temat żywienia w Gabinetach Lekarskich jest trochę tematów tabu i pewno nie zawsze się go porusza. Z wielu względów począwszy od trudności w ułożeniu meni nawet psiego, a skończywszy na tym iż właściciele nie przepadają za krytyką. W zasadzie nie ma co się dziwić, nikt z nas nie lubi być krytykowany. Sęk w tym iż nie chodzi o krytykę, a jedynie o poprawienie komfortu bytu oraz zwiększenie wiedzy, która koniec końców powinna wyjść in plus dla wszystkich.
Z grubsza można by podzielić środowisko właścicieli psów na dwie grupy ;
- zorientowani psiarze ( zakręceni na punkcie psów, dobrze zorientowani w temacie opieki nad psami)
- zwykli posiadacze psów ( opiekunowie psów, którzy nie odczuwają potrzeby zgłębiania tematu psich potrzeb).
Zważywszy na tę drugą grupę przed personelem medycznym stoi spore wyzwanie. Takie psy nierzadko bywają u lekarza tylko raz w roku na rutynowych szczepieniach, kiedy to jedyna szansa na próbę zmiany ich życia. Wtedy przed lekarzem stoi nielada wyzwanie wytłumaczenia podstawowych potrzeb żywieniowych i co więcej przekonanie, że pies to mięsożerca któremu nie wystarczą resztki ze stołu.
Ilu z nas - właścicieli zna dokładne zasady żywienia czworonoga? Ilu z nas potrafi rozeznać się czytając skład karmy ? Nie jest to proste, wymaga od nas czasu i zaangażowania, a co więcej chęci. I z tym bywa problem. Kultura jedzenia naszego społeczeństwa jest niska, a jeżeli opiekun zwierzęcia nie dba o swój sposób odżywiania, to nikłe szanse by zadbał o psią miskę. I tak się nakręca błędne koło.
Popełniamy sporo błędów żywieniowych zarówno w stosunku do własnego żywienia jak i psiego. Błędy żywieniowe to początek problemów. To co jemy widać na naszej skórze, naszych włosach, paznokciach, naszej ogólnej kondycji. Tak samo jest z psami. Spora część właścicieli psów zwłaszcza z dłuższym włosem i podszerstkiem narzeka na notoryczny problem z linieniem. Nieraz zgłaszają, że witaminy i suplementy nie pomagają, a oni tylko pieniądze marnują. Zawsze tłumaczę, że nawet najcudowniejszy skład witamin nie pomoże kiedy organizm od wewnątrz jest źle odżywiany.
Pies jest mięsożercą i potrzebuje przede wszystkim mięsa plus wypełniacz w postaci ryżu, płatków owsianych,ziemniaków, warzyw, owoców. Jeżeli karmimy psa gotowanymi posiłkami koniecznie należy podać komplet witamin, a w przypadku psów z długim włosem nie zapominamy o nienasyconych kwasach tłuszczowych. Jeżeli karmimy komercyjną karmą suchą to tylko z klasy premium wzwyż. Zwracamy uwagę by w składzie było rozpisane przede wszystkim mięso ( a nie produkty pochodzenia mięsnego czy mączka) co najmniej 20% w górę. Kupując karmę powinniśmy spojrzeć analogicznie do kupna mięsa. Jeżeli kilogram mięsa kosztuje około 20zł w górę, to nie może dobrej jakości karma kosztować poniżej 20 zł za kilogram. Często właściciele zwierząt patrząc na ceny karm suchych zgłaszają, iż to drogi wydatek. Nic bardziej mylnego. Dziś mamy do dyspozycji wiele karm od premium przez superpremium i każdy jest w stanie dostosować worek karmy do swoich możliwości. Kupując pełnoporcjową karmę premium nie musimy inwestować w suplementy i witaminy. A dobrze odżywiony organizm rzadko choruje. Mam na myśli tutaj problemy z wątrobą, nerkami, skórą. Dostarczając pełnowartościowe posiłki zapewniamy potrzebne składniki mineralne i witaminy, dzięki czemu organizm jest zdrowy, a jego układ immunologiczny radzi sobie z drobnymi problemami.
Zdaję sobie sprawę, iż niekiedy trudno się odnaleźć w zawiłościach zasad żywieniowych i trudnych sformułowaniach. Myślę, że jednym z bardziej obrazowych sformułowań jest takie porównanie ;
Karmienie psa kiepskiej jakości karmą lub resztkami ze stołu to jak wychowywanie dzieci na fast foodach i słodyczach.

Porozumienie zwierząt

Opiekunowie zwierząt zwłaszcza kiedy posiadają tylko jedno zwierzę nie zawsze zdają sobie sprawę z umiejętności społecznych czworonogów. Psy tak jak i każdy inny gatunek ma wypracowany swój własny system porozumiewania się choć często dla nieprawnego oka są one niezauważalne zwłaszcza kiedy pies żyje tylko w otoczeniu ludzi, a rzadko spotyka się z pobratymcami. Zdecydowanie sytuacja zmienia się kiedy w domu pojawia się większa liczba zwierząt, wtedy trudno nie zauważyć ich relacji. Trudno się rozpisywać o zachowaniach psów, bo to wymaga wielu wielu słów i opisów sytuacji. Najlepszym wyjściem jest obserwacja zachowań grupy zwierząt, dokumentacja i wyciąganie wniosków. Po pewnym czasie gesty i działania psie nie są już tajemnicą dla nas, potrafimy je doskonale interpretować i co ważne na nie odpowiadać. Trudno wejść w rolę psa i zachowywać się jak on, niemniej w niektórych sytuacjach jest to dosyć przydatne.
Mam to szczęście iż w moim domu mieszkają dwa zupełnie różne psy - labrador retriever oraz jamnik miniaturowy. Zupełnie różne charaktery i temperamenty, niemniej dziewczyny doskonale radzą sobie w różnych codziennych sytuacjach. A oto jedna z nich - walka o miejsce na kanapie. Zresztą uważam doskonale rozegrana ...