czwartek, 19 września 2013

W sidłach instynktu

Zawsze za psem stoi jego człowiek, a psie czyny są odzwierciedleniem naszego stanu umysłu i zachowania. Odważne stwierdzenie, wiem. Niemniej jednak ilekroć by się nad tym zastanawiać niezależnie z której strony na to patrząc ta teza się sprawdza. Choć w pierwszej chwili ciężko może być się z tym zgodzić. Zastanówmy się chwilę.

Psy w mieście mają ciężki kawałek chleba, niestety. Na wsi życie dla nich było proste, miały pilnować swoich gospodarstw, zaganiać zwierzęta, pilnować by wilki nie atakowały bydła czy owiec. Do tego były szkolone i za to były nagradzane - solidną miską, najczęściej nie wypełnioną mięsem ani najwyśmienitszymi karmami super premium. Żyły i były szczęśliwe. Miały pracę, miały zajęcie, miały nagrodę, miały odpoczynek. Oprócz tego naturę, zieleń, przestrzeć ( choć czasem uwierał je łańcuch). Dziś niestety uwiera je wciąż łańcuch choć zupełnie inny aniżeli kiedyś. Obecnie zmieniliśmy stalowe łańcuchy, na wielkomiejskie zasady. Psy z pracujących potrzebnych istot zamieniły się w kanapowe zabawki, dodatki wypsażenia wnętrz. Co gorsza często po drugiej stronie smyczy nie stoi odpowiedzialny człowiek, dla którego pies były częścią świata. Myślę, że nie trzeba się daleko rozglądać by znaleźć milion przykładów takowego zachowania. Pewnie nie wielu jest takich sfiksowanych psiarzy, którzy zauważą nawet nadrobniejsze odchylenia od komfortu bytu zwierzęcia.
Wieczorny spacer przyprawił mnie o wypieki na twarzy, niestety w negatywnym znaczeniu tego sformułowania. Spokojnie spacerując z psicami nagle przed oczami pojawia się biegnąca str
zała w postaci malutkiego kundelka na oko około 2 -3 kilogramowego rzecz jasna starującego do moich dziewczyn. Cóż mały kundelek w obliczu labradora ( po traumie z bójką z AST) i zajadłym jamnikiem niestety brzmi mało optymistycznie. W tym wszystkim jest jeszcze ulica ruchliwa oraz gromadka kilkuletnich dzieci. Nie wiele zastanawiając się pytam dzieci czyj to pies i co on tu robi. Na co ochoczo odpowiada mi dziewczynka iż pies jest jej, ale ona go nei złapie bo on ją ugryzie, a tak w ogóle to on zawsze tak biega po ulicy i nic się nie dzieje...  Myślę, że każdy odpowiedzialny człowiek raczej zirytowałby się takową sytuacją. Niemniej ja także, prośba o zawołanie rodziców niestety nie została spełniona, mama dziewczynki zawołała psa po czym zamknęła bramę razem z psem, sobą i dziewczynką. Cóż trudno było mi pojąć zainstniałą sytuację.
Dawniej po za miastem mogły mieć miejsce sytuacje gdy pies biegał samopas na wsi bo jedynym jego zagrożeniem był koń czy rowerzysta, a dziś pies w starciu z samochodem czy innym psem ma raczej nikłe szanse. Niemniej do dziś dnia wciąż wielu ludziom trudno jest pojąć tę sztukę tajemną. Psy biegają samopas, samochody jeżdżą, a lekarze weterynarii nieraz stają na rzęsach by uratować skutki wypadu na "dziewczynki" .... mimo uratowania życia, one się nie uczą że robić tego nei wolno, kolejnym razem znów pójdą w długą kiedy instynkt nakaże. Dopóki my tego nie zrozumiemy, one wciąż będą stawały w obliczu niebezpieczeństwa swojego instynktu.

4 komentarze:

  1. spacerując z biszkoptem natykamy się na wiele właścicieli i ich psów,a niekiedy samych psów,którzy mają swoich 'właścicieli'.na całe szczęście już nie widujemy się z kobietą,która przychodziła do parku,spuszczała tam swojego AGRESYWNEGO psa i szczęśliwa siedziała na ławce.pies wielokrotnie zaatakował inne czworonogi,ale nie,ta oto Pani nadal będzie tu przychodzić i go spuszczać.znam sytuacje gdzie suczka atakuje wszystkie napotkane psy,nie rzecz w tym że atakuje je gdy jest spuszczana,a nawet gdy idzie na smyczy wyrywa się agresywnie do nachodzącego psa i go atakuje,jej właścicielka po tym wszystkim go głaszczę i mówi 'Ty mój groźny psie.!' katastrofa.

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola, niestety kazdemu z nas przychodzi mierzyc sie z takimi sytuacjami. Co gorsza tego jest co raz wiecej i trudno znalezc zwierzeta o wysokim dobrostanie i nie mam na mysli zabezpieczenia finansowego, ale bezpieczebstwa i prawidlowego wychowania. Jakos musimy zyc w otoczeniu takich przypadkow i wciaz nawracac, uswiadamiac itd

      Usuń
  2. Czasem czuję lekkie ukłucie zazdrości kiedy widzę pana i psa spacerujących bez smyczy po mieście. Przez moment taka myśl, że jaki mądry psiak, pilnuje się i nie wybiegnie na ulicę. Ale czy na pewno? Ja swoich nie spuszczam i nie będe spuszczać poza otwartymi terenami, gdzie jestem pewna że nic im nie grozi. Może i to nadopiekuńczość, ale wynagrodzona spokojem o bezpieczeństwo moich piesów...

    OdpowiedzUsuń
  3. aktualnie mieszkam w centrum Warszawy. Wiele tutaj ( zadziwiająco są to małe psy) psów biega luzem..przez środek osiedla, ulicy..a panie chodzą grupkami i plotkują..uważają, że małe psy smyczy nie potrzebują..to jest przerażające. Ja chyba bym umarła ze stresu jakby mój pies tak pobiegł i minął ulicę, a ci ludzie zdają się tym nie przejmować! Ba! Nawet się nie obejrzą! Nie wiem jak tak można..

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice