środa, 15 listopada 2017

Frustracja i inne niechciane emocje.

Co może wyniknąć z rozmowy psychologa, pedagoga i behawiorysty zwierzęcego? Kilka ciekawych wniosków. Podczas przerwy w pracy rozgorzała wczoraj ciekawą dyskusja o wpływie sposobu wychowania na kształtowanie charakteru. Początkowo rozmowa wcale nie dotyczyła zwierząt, lecz dzieci - dopóki nie dołączyłam ja 😊 Usłyszałam ciekawą historię pewnych braci bliźniaków,która bardzo mnie zainteresowała. We wspomnianym składzie zastanawiałysmy się jak to możliwe, że dzieciom ukształtowały się skrajnie różne charaktery? Warunki ich wychowania były odmienne tylko w początkowych miesiącach życia. Jedno z bliźniąt urodziło się z wadą serca. Zaraz po urodzeniu przeszło operację i przebywało długi czas w szpitalu. Matka chłopca nie uzyskała zgody na pobyt w szpitalu wraz ze zdrowym dzieckiem, musiała zatem zostać z drugim chłopczykiem w domu. Chorego niemowlaka w szpitalu codziennie po pracy odwiedzał tata. W weekendy zmeniał sie z mamą. Gdy bracia podrośli okazało się, że są swoimi przeciwieństwami. Chorujący w niemowlęctwie chłopczyk wyrósł na bardzo zaradnego nastolatka, potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji. Szybko i samodzielnie znajduje rozwiązanie swoich problemów. Z kolei zdrowy chłopczyk we wszystkim oczekuje wsparcia rodziców i nie potrafi samodzielnie załatwić swoich spraw. Analizowałysmy wspólnie co mogło się wydarzyć. Tyle się przecież teraz mówi o dawaniu dzieciom ciepła, poczucia bezpieczeństwa, polityce miłości, unikaniu stresu  itd… Skoro tak, chłopcy powinni się zachowywać całkowicie odwrotnie. Zgadzam się- miłość, bezpieczeństwo,wsparcie- to wszystko jest niezmiernie ważne. Wszyscy tego potrzebujemy. Jednak jest to tylko jedna ze stron rzeczywistości. Oferując istotom, za które jesteśmy odpowiedzialni tylko taka jednostronna wizję świata.  Nie wręczamy  im pełnego uposażenia na przyszłe zmagania z przeciwnościami losu, bo to że takie kiedyś się pojawia jest pewne. Chyba nikt nie ma wątpliwości?
Nasz świat istnieje dzięki przeciwieństwom. Nie można by było mówić o dobru, gdyby nie istniało zło, radości, gdyby nie było smutku. Przykłady można mnożyć. Nie wszystkie emocje są dla nas przyjemne. Strach, gniew, smutek, frustracja są doświadczeniami które chętnie wymazalibyśmy z repertuaru codziennych przeżyć. Pewnie właśnie z tego powodu wielu rodziców pragnie chronić swoje pociechy przed każdym nieprzyjemnym uczuciem. Dzieci robią to na co mają ochotę, nie można im zwrócić uwagi, aby tylko się nie zdenerwowały. Wyręcza się je we wszystkim, aby nie musiały się wysilać i spełnia wszystkie zachcianki - dziecko musi być zawsze szczęśliwe i nie może mu niczego zabraknąć. Wydaje się, że w ten sposób wyrośnie na silnego osobnika. Natura jednak ma na to inny pogląd. Doświadczanie negatywnych emocji w warunkach naturalnych zapewnia przetrwanie. Strach zwiastuje zagrożenie. Jest jak czerwone światło, które nakazuje się zatrzymać i rozeznać sytuację. Zmusza do podjęcia szybkiej decyzji od której zależy życie - uciekać albo walczyć. Niezmiernie ważna jest wtedy umiejętność jego opanowania. Gdy zawiedzie, strach może zawładnąć zwierzęciem, które sparaliżowane nim nie ma żadnych szans.
Smutek i frustracja z kolei są motorem do działania. Przeżywanie ich jest bardzo niekomfortowe, ale bez tego trudno byłoby zmusić jakiegokolwiek osobnika do szukania innych rozwiązań i podejmowania kolejnych prób po odniesionej porażce. Dzięki nim każdy przedstawiciel gatunku ma naturalną motywację do poprawy swoich warunków życiowych i aktywnego poszukiwania nagrody.
Umiejętność opanowania emocji jest cechą która trzeba wyćwiczyć od najmłodszego wieku. Przeżywając małe dawki stresu we wczesnym dzieciństwie tworzą się połączenia nerwowe i uaktywniają  mechanizmy pozwalające lepiej radzić sobie w podobnych sytuacjach w przyszłości.  Zostało potwierdzone, że młode zwierzęta odkarmiane butelką są w dorosłym życiu bardziej reaktywne, lękliwe, ze skłonnością do agresji niż wychowane i karmione przez matkę. Wynika to z faktu, że sztucznie odchowane młode nie mają szansy doświadczyć pierwszej nauki frustracji prowadzonej przez matkę podczas odstawiania od piersi w momencie przechodzenia na pokarm stały. Dostęp do piersi w takiej sytuacji staje się kartą przetargową w wypracowywaniu dyscypliny. Młode są karmione w nagrodę za podporządkowanie ogólnie panującym zasadom. Za każdą niesubordynację matka przerywa karmienie i nie pozwala się do siebie zbliżyć. Pomrukuje ostrzegawczo na szczeniaka i wtapia w niego wzrok. Gdy mimo to maluch podchodzi i chwyta sutka, warczy, a nawet rzuca się na szczeniaka przewracając na grzbiet. Młode otrzymują dawkę frustracji, z którą muszą sobie poradzić. Aktywują mechanizmy radzenia sobie z emocjami, których ślad zapisuje się w bardzo plastycznym w tym okresie mózgu. Będą one wykorzystywane i doskonalone w przyszłości.
Niewielu hodowców psów zdaje sobie sprawę z tych prawidłowości. Młode powinno się izolować na kilka minut od reszty miotu i matki. Takie postępowanie minimalizuje prawdopodobieństwo wystąpienia lęku separacyjnego w ich dorosłym życiu. Młode osobniki w pierwszych tygodniach życia są zabezpieczone przez naturę przed nadmiernym stresem. Dlatego takie doświadczenie nie zapisze się jako trauma, pozwoli za to zapoznać się z uczuciem osamotnienia i uruchomić mechanizmy obronne budując odporność na stres.
Smutek i frustracja są motorem do działania. Przeżywanie ich jest bardzo niekomfortowe, ale bez tego trudno byłoby zmusić jakiegokolwiek osobnika do szukania innych rozwiązań i podejmowania kolejnych prób po odniesionej porażce. Dzięki nim każdy przedstawiciel gatunku ma naturalną motywację do poprawy swoich warunków życiowych i aktywnego poszukiwania nagrody.
Wracając do bliźniąt. Chory chłopczyk zaraz po porodzie znalazł się w konkretnej rzeczywistości, do której musiał się przystosować, aby przetrwać. Poczucie bezpieczeństwa czerpał z regularnych wizyt ojca. Fakt ze byly one zawsze po pracy, czyli o stałej porze pozwolił maluchowi rozeznać się w sytuacji i mieć poczucie stałości. Podczas tych kilkugodzinnych odwiedzin budował z tatą więź, czuł jego wsparcie i miłość. Tyle musiało mu wystarczyć. Od czasu do czasu przyjeżdżała też mama. Wszystko to rekompensowało mu ciemniejszą stronę rzeczywistości- lęk, osamotnienie, ból, z którą musiał się zmierzyć, ale dzięki temu udało się mu ją oswoić. Jego brat nie miał takiej możliwości. Matka z troski za dwoje swoich dzieci obdarzyła go podwójna miłością, nie spuszczała z oka i była na każde jego zawołanie. Niestety przez to nie zdążył w odpowiednim momencie uruchomić mechanizmów pozwalających radzić sobie z emocjami.










1 komentarz:

  1. Bardzo fajna historia do rozważenia przy wychowaniu psów. Mówi się, że psy to nie dzieci ale jednak wiele mechanizmów podobnych i można również wpaść w pułapkę nadmiernej opieki.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice