środa, 8 listopada 2017

Kiedy lęk zapisano w genach...

Nie ma psa idealnego. Każdy bez wyjątku boryka się z bardziej lub mniej zakorzenionym problemem w zachowaniu. Bardzo często jest to wynik przekazywanych genetycznie cech dodatkowo wzmocnionych przez doświadczenia w okresie wczesnego szczenięctwa. Dlatego samo pojawienie się u psa problemu behawioralnego nie zawsze jest wynikiem zaniedbań ze strony właściciela oraz jego błędów w wychowaniu. Od właściciela - od jego doświadczenia oraz wiedzy zależy w jaki sposób poradzi on sobie z zaistniałą sytuacja i w jakim stopniu okiełzna problemy, które czasami mogą spaść jak grom z jasnego nieba. Tak było w przypadku mojej bliskiej koleżanki, która od lat pracuje z psami, posiada bardzo rozległą wiedzę na ich temat, a co najważniejsze posiada długoletni staż w byciu człowiekiem swojego psa. Nie uchroniło to jej jednak przed zaburzeniami lękowymi dotyczącymi jej suczki rasy Chesapeake Bay Retriever. Dolly została wzięta z hodowli w wieku 5 miesięcy. Była już zatem po okresie wrażliwości na socjalizacje. W hodowli brała udział w zajęciach posłuszeństwa dla szczeniąt, które przyswoiła sobie bez żadnego zarzutu. Jednak w wieku 8 miesięcy zaczęła reagować silnym lękiem na śmieciarki. Zaburzenia rozpoczęły się w momencie, gdy na spacerze obok psa nagle przejechała deskorolka. Z czasem lęk uogólnił się na wszystkie głośne dźwięki. Pies nie umiał spokojnie wyjść na spacer, zdawał się być wręcz atakowany przez bodźce z zewnątrz. Podkulał ogon, kładł uszy po sobie, miał trudności w skupieniu uwagi na swojej właścicielce. Ostatecznie okazało się, że matka Dolly również cierpi z powodu nadmiernego lęku. Tego typu zaburzenia niestety podlegają prawom dziedziczenia, jako zakodowane reakcje emocjonalne na konkretne bodźce. Po długich miesiącach ciężkiej pracy nad zachowaniem Dolly zdecydowano wesprzeć psa farmakologicznie. Przeżywany przez Dolly lęk był tak silny, że nie umiała samodzielnie sobie z nim poradzić. Wprowadzono zmiany w diecie oraz opracowano program modyfikacji zachowania. Właścicielka Dolly włożyła sporo wysiłku w odwrażliwianie psa nagradzając za każdy ułamek sekundy spokojnego zachowania. Ostatecznie udało się jej zwalczyć ataki paniki i silnego lęku. Pies zachowuje się spokojnie i potrafi okiełznać swoje emocje w stresujących sytuacjach.
Behawiorysta COAPE Polska
Katarzyna Gruszczyk
spokojnypies@wp.pl
biuro@pets.academy

3 komentarze:

  1. Żyję z podobnie ciężkim przypadkiem, jednak pozostał jeden lęk na jeden rodzaj dźwięku, którego nie udało się wyeliminować. Do tego burza. Z tą farmakoterapią też nie jest tak łatwo, każdy pies inaczej reaguje na różne leki..może kiedyś będę mogła powiedzieć, że da się wyprowadzić psa z lęków.

    OdpowiedzUsuń
  2. Praca nad lękiem jest bardzo długa i wieloetapowa. Niestety nigdy nie da się dojść do stanu idealnego, ale w zdecydowanej większości udaje się doprowadzić do sytuacji w której pies potrafi funkcjonować bez ataków paniki. W wypadku Doli dobrych kilka miesięcy było ciężko bo suka wpadała w panikę i nie potrafiła opanować emocji. Na profilu fb technik weterynarii w praktyce są filmiki na których widać jak obecnie sobie radzi bez żadnego leczenia jedynie zostały treningi. Natomiast rok temu przejście przez miasto wiązało się z atakiem paniki, a odgłosy burzy powodowały iż suka skakała po oknach chcąc wyjść.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice