sobota, 13 października 2012

Hurrrrra ! Mamy szczenię!

Hurrrrra ! Mamy szczenię! Trzynaście lat oczekiwań, próśb, negocjacji i oto stoi przede mną ukochane, wyczekane szczenię. Szczenię rasy z rozmiaru M. Mój własny upragniony pies wyższy niż jamnik sięgający ledwie ponad kostki. Co to będzie? Radości końca nie widać, a ilość i ogrom emocji napływa co raz mocniej. Mała czekoladowa kulka z każdą chwilą rozkochuje mnie w sobie jeszcze bardziej.
Uf w końcu bezpieczna jest w domu. Zaczynamy wspólne życie. Od początku łatwo nie jest, kiedy to czekoladowe niedźwiedziątko spotyka niechęć ze strony jamniczej babci. No cóż, spodziewałam się że łatwo nie będzie. W końcu to JAMNIK, w dodatku rozpieszczony JAMNIK! Czekolada dwoi się i troi żeby staruszeńka ją zauważyła, ale gdzie tam! Ona ma swój świat.
Gdyby nie epizody z jamniczą surowością można by rzec iż to czysta sielanka. Słodkie szczeniątko człapiące za swoim człowiekiem krok w krok, trochę nieporadne, nierozgarnięte, nieśmiałe. Heh mawiają, że przedstawiciele tejże rasy odznaczają się dużą dozą posłuszeństwa i są nadzwyczaj inteligentne. Zatem nie ma co się przejmować zbytnio nauką. Jakoś się to ułoży. Dni mijają, szczeniątko jak było tak jest ideałem. Czyżby mieli rację? Hymmmmm, jak się później okazuje pozory mylą. Tak jak ośmiotygodniowa czekolada to istny anioł, tak czteromiesięczna czekolada na spacerze to już wyzwanie ... Wspaniały pies rodzinny, spokojny, opanowany, inteligentny, posłuszny - czy to na pewno mój pies? Jeżeli takimi cechami odznaczają się przedstawiciele tej rasy to mojemu chyba podmieniono rodowód ...
Spacer z maleństwem na smyczy zawsze w umyśle ludzkim wyzwala przyjemne, opiekuńcze emocje ... Cóż, dla mnie spacer z szczeniaczkiem równał się z przeciąganiem liny, czy też wojną z wiatrakiem..... Moja kochane szczeniątko odznaczało się nadzwyczajną radością i ciekawością świata. Czy jest coś złego w tym, że szczenię odważnie poznaje świat? Hymm chyba nie, o ile ta ciekawość nie wiąże się z podążaniem śladem mrówek, listków i innych mikro stworzeń. Zwłaszcza kiedy owe mróweczki chadzają krętymi drogami.... Oj nie jest łatwo. A czy jest coś złego w tym, że szczeniątko jest radosne i ochoczo spaceruje? Hymm chyba nie, o ile nie wyrywa człowiekowi na drugim końcu smyczy ręki ze stawu... No tak miało być posłuszeństwo, idealizm tylko ja się pytam gdzieeee ? No cóż zrobić. Po raz kolejny okazuje się, że telewizja i media kłamią. Czas na drastyczne zmiany. Zmiany, przede wszystkim nastawienia oraz plan, o tak dokładny plan. Jasna sprawa, że trzeba zabrać się do nauki i to szybko, zanim ktoś z nas skończy na ostrym dyżurze po spacerze z ukochanym szczeniątkiem.
Pora na naukę. Kupujemy kliker, kupujemy smaczki i zaczynamy. Pierwsze ćwiczenia w domu, nim ktokolwiek z sąsiadów zobaczy nasze poczynania. Dni mijają, idzie super. Czekolada się pięknie skupia, niemalże wymiata z prędkością nauki. Czas sprawdzić na zewnątrz skuteczność naszej pracy. Wychodzimy, mały skwerek.
-Siad!
Jaka jest reakcja? Nijaka. Cóż zapomniano nas uprzedzić iż czekoladowa ciekawość nigdy się nie kończy, a mrówkowo -listkowa miłość pozostaje .... Ojjj znów pod górkę. Czas na jeszcze więcej pracy i jeszcze więcej wsparcia.
Po kilku miesiącach idziemy w dobrą stronę. Czekolada nie wyrywa rąk, trochę mniej śledzi mrówki i trochę bardziej udaje się jej przypomnieć znaczenie komend. Ufff kamień z serca. Tylko gdzie to idealne posłuszeństwo o którym tak się rozpisują ? Ponoć przedstawiciele tejże rasy pomagają niepełnosprawnym, odznaczają się nieprzeciętną inteligencją i szybkością nauki ( oj tak zwłaszcza tego jak nie posłuchać i zrobić po swojemu) ... chyba na prawdę ktoś sfałszował rodowód. Ehhh no ale jest lepiej.

Ah jeszcze to opanowanie i zrównoważenie. Też ponoć takie są. Hymmm zastanówmy się. Po raz tysiąc pięćset osiemdziesiąty ósmy czekolada niczym tajfun przemyka przez mieszkanie, powodując całkowitą zmianę wystroju salonu, dzięki czemu spokojny salon przeradza się w ekstrawagancki salonik .... Heh po tysiąc sześćsetnym okrążeniu mieszkania z prędkością światła i gracją betoniarki zległa. Nareszcie!
Mija zaledwie trzydzieści minut, tup tup tup, rozlega się stukot pazurków o podłogę, za moimi plecami słyszę delikutaśne poszczekiwanie, udaję że nie słyszę. Delikutaśne poszczekiwanie przeradza się w koncert szczekaczo - warczący ojjjj nie dobrze. Zaczynamy od nowa zabawę .... I tak przez kolejnych 12 miesięcy.

Z dniem pojawienia się w domu tego wyczekanego maleństwa już nic nie było takie samo. Świat całkowicie zmienił barwy, światopogląd uległ całkowitej przemianie, priorytety także zmienione. Wszystko, całe otoczenie, filozofie które kierowały serduchem stały się inne.
Każdy nowy wspólny dzień przynosił coś innego, bywały dni trudne, bywały dni piękne, każdy uczył czegoś nowego. Dzięki czekoladzie stałam się innym człowiekiem. Wyczekany, nieprzemyślany zakup przysporzył wiele trudnych sytuacji, zmusił do podjęcia trudnych decyzji, ale przede wszystkim dał nowe życie, pokazał inny świat.

Od czasu pojawienia się niedźwiedziątka niebawem minie piąty rok. Burzliwe kilka lat, które wzbudziły ogrom emocji, ogrom nerwów, ale tym samym obudziły nowe - piękniejsze i barwne życie. Czekolada na pewno na zawsze głęboko w sercu wyryje ślady swoich łapek.

Dziś mogę powiedzieć jedynie Słońcu czekoladowemu - Dziękuję!

1 komentarz:

  1. Ojj u mnie było podobnie,a może i gorzej? :) W końcu wszędzie słyszę, że mój pies jest wyjątkowy i że takiego adhd ludzie nie widzieli. :D
    Zdarzało mi się płakać, bo miałam dość. Moje przygody z Helą wystarczyły by na napisanie drugiej książki w stylu "Marley&ja". :) Nadal jest wariatem, ale nie byłaby sobą, gdyby nie była. Na szczęście skończyła już 2 lata i chyba wszystko idzie ku dobremu, bo coraz lepiej nam się współpracuje. Najgorsze już za nami...ale....długo nie zdecydowałabym się ponownie na szczeniaka labradora. :)
    Domi :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice