piątek, 18 stycznia 2013

Przykry czas pożegnania




Mówisz to tylko pies? 
a morze łez tryska spod rzęs 
Kiedy pies odchodzi w otchłani kres. 
Mówisz to tylko pies? 
ale któż jak nie pies przy Tobie wciąż jest. 
Cztery łapy, ogon, ciekawski nos 
zawsze blisko jest, 
bo któż jak nie on lepiej wie co w duszy Twej kryje się. 
Choć to tylko pies wiąże się z Twym sercem aż po swój kres. 
Nawet gdy odejdzie, nawet gdy los go zabierze, 
pies zawsze przy Tobie jest. 
Te cztery wierne łapy zawsze deptać będą ścieżki we wnętrzu Twym.


--------

Czas pożegnania to najtrudniejszy moment naszego wspólnego życia z psem. Chcielibyśmy by nasi przyjaciele trwali z nami wciąż i bezustannie, niestety w rzeczywistości chwile na ziemi naszych braci mniejszych są znacznie krótsze niż nasze. Naście lat mija jak w oka mgnieniu, trudno się z tym pogodzić. Jednakże prawdziwy przyjaciel psa jego człowiek winien jest czworonogowi spokojny sen i pożegnanie z szacunkiem w podziękowaniu za długie lata obecności, posłuszeństwa i trwania u naszego boku mimo trudu, wahań ludzkiego nastroju. Być może w podziękowaniu za pomoc kiedyś ten czterołap ześle inne serduszko, które będzie u naszego boku trwać.... 






4 komentarze:

  1. Stracenie psa to rzeczywiście wielka tragedia...sama nie wiem jak ją przeżyję.
    Ale mam nadzieję że to bardzo daleko przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutno mi się zrobiło, gdy tę notkę przeczytałam :( Ale niestety, to prawda! Chociaż NA SZCZĘŚCIE nie pożegnałam jeszcze psa, inne czworonogi już tak. Wiem jak to boli, gdy tak się człowiek przyzwyczai do niewinnego serduszka.. Ale trzeba to jakoś przeżyć. Ja żyję nadzieję, że one tam będą- w Niebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. strata PSA to wielka trauma...wiem, bo ją przeżyłam po śmierci Ukochanego 16-letniego jamnika Kajtusia...zmarł, bo miał raka...tak jak człowiek...zachorował...dwa lata opieki, wynoszenie na rękach na dwór z drugiego piętra, żeby sobie poleżał w słoneczku na trawie...pieluchy jak u dziecka...dbanie, żeby nie było brzydkiego zapachu i pranie w kółko Jego poduszeczek i kocyków...ale niestety, kiedy przyszedł ten dzień i Kajtuś nie mógł już nawet pić pojechaliśmy do Weta...pomógł i Kajtuś zasnął jak dziecko w moich ramionach...długo miałam wyrzuty, że się na to odważyłam,ale nie mogłam znieść, że cierpi..nie wiedziałam dokładnie jak bardzo Go boli co się dzieje w Jego małym ciałku...pocieszałam się, że byłam z Nim do końca , że nie zostawiłam Go samego z lekarzem, że czuł mój zapach...to jest nie do opisania co się wtedy czuje...zrozumie to tylko ktoś kto kocha swojego zwierzaczka...
    teraz jest ze mną już ponad 14 lat następne psiątko, to dziewczynka jamniczka Figa...moje małe nastepne złociutkie Słoneczko...ale Figunia już gorzej słyszy, nie może już wchodzić po schodach, bo się męczy...więc Ją nosimy..tak samo z drugiego piętra...czas z Nią znów tak szybko mija i zaczynam, się bać...co będzie ze mną, jak Fidze przyjdzie odejść...nie chce o tym myśleć, ale czas jest nieubłagany....jak sobie z tym radzić?...
    bardzo kocham moje zwierzęta i wogóle chyba wszystkie...cierpie, kiedy widzę bezpańskie psy i nie mogę wiele zrobić poza tym, że mogę dać im jeść...

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku będzie mi niezmiernie miło jeżeli zamieścisz kilka słów opisujących swoje uczucia związane z danym tekstem.
Pozdrawiam Evela & psice